LOUIS TOMLINSON
Stałam
przy blacie kuchennym i kroiłam pierś z kurczaka na Walentynkową kolację z
Louisem. Na parapecie stało radio, które słuchałam, ponieważ mój chłopak,
prosił bym słuchała wywiadu, którego będę udzielać. Zgodziłam się, zazwyczaj
każdy ich wywiad, występy oglądałam, nie widziałam powodu, by tym razem miało
być inaczej.
-W
studiu gościmy jeden z najbardziej rozpoznawalnych zespołów na świecie, One
Direction. Harry, Zayn, Louis, Niall i Liam.- przedstawił ich spiker.
-Cześć!-
przywitali się chórem. Podbiegłam do urządzenia i podgłosiłam je i ponownie
wróciłam do robienia dań.- To miło, że w czternastego lutego możemy znowu was
gościć. Wani fani, na pewno chcą wiedzieć, co dzisiaj robicie. Impreza, kolacja
czy może jaki relaks?
-Ahm..
ja mam zamiar spędzić ten dzień z Niallem.- odezwał się Harry.- Tak, u niego w
domu. Zamówimy pizzę czy coś takiego.- zaśmiał się, a wraz z nim reszta
chłopców.
-Ja
spędzę wieczór z [T.I]. Kolacja, później jakiś film. Jak typowa zakochana
para.- wtrącił Tommo. Uśmiechnęłam się sama do siebie, kiedy usłyszałam jego
głos.
-Tak
samo jak Lou. Zayn spędzi go z Perrie, a ja z Danielle.- dopowiedział Payne.
Kolejne
pytania były związane z trasą, która miała odbyć się za kilka dni, nowe
piosenki, płyty, fanów, czyli to, co zawsze. Na koniec, w związku z miłosną
tematyką, zaśpiewali „Little Things”. Mieli już się żegnać, jednak prowadzący
powiedział, że jest jeszcze jedna rzecz, którą obiecał. Po chwili usłyszałam
dzwonek mojego telefonu. Podbiegłam i nie patrząc kto to, odebrałam.
-Halo?
-[T.I]?
Tu Max z radia 90.
-Och,
cześć.
-[T.I]
Louis chciałby z tobą porozmawiać.
-Cześć,
[T.I]. Wiesz, dziwnie się czuję. Słucha nas kilkadziesiąt tysięcy ludzi… ale
nie wyobrażam sobie lepszego momentu. Nasi fani są wspaniali, że akceptują nasz
związek, ale… chciałbym zakończyć ten etap…- chłopak odchrząknął, a ja nie
wiedziałam, co powiedzieć. Koniec związku? Nic nie rozumiałam.
-Nie
rozumiem…- wyszeptałam, mając już łzy w oczach.
-[T.I],
bardzo cię kocham, ale… byłbym najszczęśliwszym facetem na ziemi, jeśli
zgodziłabyś się zostać moją żoną. Obiecuję, że będziemy mieli wspaniałą
rodzinę, dzieci, dom, psa, kota. Co sobie…
-Louis…-
wyszeptałam. Nieważne, że w tamtej chwili właśnie słuchało nas tyle ludzi, ich
fani.- Louis, kocham cię, chcę być z tobą do końca życia, a nawet i dłużej.-
nie mogłam pohamować łez. To było niesamowite uczucie.
-Kocham
cię [T.I]. Zobaczymy się niedługo.- połączenie się zakończyło.
Louis
wrócił po godzinie. Z wielkim bukietem róż. Rzuciłam się na niego już, kiedy
stał w hallu. Nie dałam mu się nawet rozebrać.
-Louis,
jak mogłeś, płaczę przez godzinę.- łkałam.- Kocham Cię, Lou.
-Kocham
Cię, [T.I]- przytulił mnie mocno i pocałował w czubek głowy.
LIAM PAYNE
Dzień,
tydzień, miesiąc. Nie miałam już siły. Gdyby nie to, że na korytarzu widziałam
mężczyzn z bukietami róż oraz słyszałam życzenia, nie wiedziałabym, że dzisiaj
są walentynki. Dawno nie zaglądałam do kalendarza, bo każdy dzień bez niego był
jak wieczność. Każda minuta ciągnęła się w nieskończoność. Wiedziałam tyle, że
przychodzę tutaj od trzech miesięcy, by zobaczyć bladą skórę mojego mężczyzny.
Trzy miesiące czekania na poprawę. Jednak nie poddawałam się. Każdego dnia
przychodziłam tutaj, opowiadałam o wszystkim, co się wydarzyło, co u chłopców.
Nieważne, że on nie reagował, nie ściskał mi ręki. Ale wiedziałam, że słucha.
Powtarzałam mu każdego dnia, jak bardzo go kocham, że czekam. Trzeci miesiąc od
wypadku, ale czekam.
Liam
trafił tu po wypadku samochodu, którym kierował ich szofer. Wpadli w poślizg,
znaleźli się na drzewie. Kierowcy nic się nie stało, jednak Payne miał wiele
obrażeń, złamana noga, wstrząs mózgu, zapadł w śpiączkę. Ale ja, [T.I], nie
zamierzam się poddać. Nie zostawię go tutaj samego. Owszem, chłopcy często
przychodzą, pomimo odwołanej trasy koncertowej, udzielają wywiadów, ale w
czwórkę.
-Cześć,
misiu.- przywitałam się z nim, podchodząc do parapetu.- Reszta ma dzisiaj
sesję. Kazali mi cię pozdrowić.- uśmiechnęłam się do niego, odsłaniając okno.
Podniosłam rolety, a do pokoju wpadły od razu promienie słońca.- Dzisiaj
Walentynki. Tyle zamieszania, do ciężarnych kobiet przychodzą mężowie… to
cudowne. Ale ja też mam swojego mężczyznę. Nie zamierzam cię wymieniać.
Obiecaliśmy sobie, że będziemy razem, zawsze. Dotrzymuję słowa.- usiadłam na skraju
łóżka i objęłam jego zimną dłoń.- Ah! Mam dla ciebie prezent od Lux! Jak ona za
Tobą tęskni.- jęknęłam, wyjmując z torebki kartkę papieru.- Narysowała dla
ciebie laurkę. Uwielbiam ją.- uśmiechnęłam się i powiesiłam ją na tablicy
korkowej.
Kolejne
godziny mijały w spokoju, ponieważ nie przespałam dwóch nocy, położyłam się na
drugim, wolnym łóżku i zasnęłam. Przebudziłam się może po osiemnastej. Jednak,
kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam, że nad łóżkiem Liama stoi kilka lekarzy.
Zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do nich.
-Co
się stało?- zdezorientowana patrzyłam na lekarzy.
-Pan
Liam Payne obudził się ze śpiączki, to niesamowite.- odpowiedział jeden z nich,
zapisując coś w karcie pacjenta. Przecisnęłam się i zobaczyłam przestraszonego
chłopaka. Wyglądał niewinnie, nie wiedział, co się dzieje.
-Teraz
może być tylko lepiej, panno [T.I]. To cud, że pan Liam wybudził się po trzech
miesiącach, w Walentynki.- lekarz mówił coś, jednak ja nie słuchałam. Po chwili
jednak wszyscy z sali wyszli. Zostaliśmy sami. Chwyciłam jego dłoń się
rozpłakałam się.
-Liam,
czekałam.- przegryzłam wargę, całując jego policzek.- Czekałam trzy miesiące.
Udało się. Wiara czyni cuda.- chłopak patrzył na mnie i ciepło się uśmiechał.
-Ko…-
nie umiał wydusić z siebie słowa.
-Ćśś,
odpoczywaj.
-[T.I]
Kocham Cię.- wydusił z siebie resztkami sił i jak najdelikatniej przytulił
mnie. To był cud. Cuda się zdarzają.
ZAYN MALIK
Siedzieliśmy
właśnie na kanapie i oglądaliśmy jakiś romantyczny film. Jak to typowe
walentynki. Najpierw kolacja, później telewizja. Głowę miałam opartą o tors
Zayna, słyszałam bicie jego serca. Uwielbiałam ten dźwięk.
Siedzieliśmy
objęci, jednak poczułam na szyi przyjemne mrowienie.
-Zaayn.
Oglądaj.- jęknęłam, szturchając chłopaka w żebra. Jednak on nie przestawał.
Czułam jego ciepłe usta na swoim ciele.- Zayn.- szepnęłam.
-Och,
naprawdę wolisz oglądać ten kicz niż zająć się mną? Dziękuję bardzo.- mruknął
pod nosem, jednak po kilku minutach, zaczął bawić się moimi włosami. Wiedział,
jak tego nie lubię.
-Malik,
bo będzie spał na kanapie.
-Przypominam
ci, że to mój dom.- zaśmiał się. Westchnęłam ciężko i znowu poczułam jego
dotyk.
Tym
razem błądził swoją dłonią po moim brzuchu. Najczęściej wtedy ulegałam, ale tym
razem nie miałam zamiaru, jednak mulat nie poddawał się. Dążył do celu. Był co
raz bardziej odważny, a ja już rzadko zwracałam mu uwagę, bo wiedziałam, że z
nim nie wygram. Następnie doszły jego całusy w każdy mój kąt ciała.
-Chodź.-
Zayn wstał z miejsca i pociągnął mnie za sobą. Ruszyliśmy do sypialni.
Kiedy
tam weszliśmy zobaczyłam, że po całym pokoju były rozrzucone płatki róż,
zgaszone światło i zapachowe świece. Było naprawdę romantycznie. Nie miałam pojęcia,
że on sam to przygotował. W końcu Zayn Malik jest spostrzegany jako Bad boy,
ten, który potrafi się bić. Ale ja znałam swojego chłopaka, wiedziałam, że w
głębi siebie jest romantyczny.
Malik
od razu rzucił mnie na łóżko i zaczął zwinnie całować każdy odkryty cal ciała.
Zaczął od ust, następnie kierował się do szyi i kierował się w dół. Szybko
pozbył się mojej koszulki, zostawiając mnie w samym staniku. Nie zostałam mu
długo winna, zdjęłam z niego jego kraciastą koszulkę tym samym, obejmując go
mocno. Chłopak zdjął ze mnie moje dżinsy i rzucił je na podłogę. Jego kolejne
kroki były co raz bardziej odważne, jego usta wraz z językiem wariowały.
Oddychaliśmy co raz szybciej, on nadal pieścił moje ciało, a ja cicho mruczałam.
Jego dłonie następnie powędrowały do zapięcia biustonosza. ?Jednak przed tym,
szybko pozbywałam się jego dresów. One, także, wylądowały gdzieś na ziemi.
Mulat szybko zdjął górną bieliznę uśmiechając się i namiętnie całując moje
spragnione usta. Nasze języki toczyły zaciętą walkę, jego dłonie bawiły się
całym moim ciałem. Wszystko, co robił było takie gwałtowne, a za razem
delikatne. Jego zimne dłonie powędrowały do moich bioder. Zaczął bawić się
gumką od bielizny, od czasu, do czasu uśmiechając się zawadiacko. Nie
zastanawiając się minuty, zdjęłam z niego bokserki, pozostawiając go całkiem nagiego.
Malik najwidoczniej bardzo się ucieszył z tak szybkiego obrotu sprawy. On po
chwili zrzucił ze mnie majtki i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Kocham
Cię. –musnął moje wargi i złączyliśmy się w jedność.
Jego
ruchy były stanowcze, bolało, ale nie protestowałam. Ufałam mu i wiedziałam, że
nic złego nie robimy. Jesteśmy dorośli, wiemy, co robimy. Nie przestawał.
Całował mnie i poruszał się. Widząc jego zadowolenie, cieszyłam się. Wbijałam
mu paznokcie w plecy, jednak Zayn nic nie mówił.
Po
godzinie leżeliśmy już przykryci kołdrą i rozmawialiśmy. O wszystkim. Po
dwudziestej trzeciej zrobiłam się śpiąca.
-Śpij,
słoneczko. Kocham Cię.- uśmiechnął się i ucałował mnie w usta, obejmując mnie
swoimi bezpiecznymi ramionami. Od razu usnęłam.
HARRY STYLES
-Tato,
tato!- usłyszałam cieniutki głos naszej ośmioletniej córki, Carmen.
-Co
się stało?- zapytał, biorąc małą na kolana. Ja natomiast siedziałam na kanapie
i oglądałam jakiś serial.
-Zobacz,
co znalazłam!- krzyknęła, pokazując ojcu pogniecioną fotografię.
Trzydziestopięciolatek uśmiechnął się i spojrzał na mnie.
-Spójrz.-
podał mi zdjęcie i zachichotałam.- Gdzie to znalazłaś?- zapytał.
Po
raz kolejny zerknęłam na fotografię. Te same włosy, oczy, uśmiech, może twarz
trochę starsza, ale te szczegóły… wspomnienia wróciły.
-Kto tam w zasadzie
będzie?- spytałam mojego znajomego, który organizował ognisko.
-Sami znajomi.- machnął
ręką i wpuścił mnie do domu.
-Och, jasne. Masz na
myśli jakiś znanych ludzi, których znam jedynie z telewizji? Jasne.- mruknęłam.
-Przesadzasz. Owszem,
mój ojciec jest reżyserem, ale to nie znaczy, że nie mam normalnych znajomych.-
przewrócił oczami, podając mi obrusy.
Ognisko
wtedy zaczęło się po dwóch godzinach. Pamiętam, jakby to było wczoraj. Wielkie
ognisko, na około ławki, za nami stół z jedzeniem i alkoholem oraz roześmiana
młodzież. Wszystko ze sobą współgrało, wtedy pamiętam, nie poznałam wszystkich,
którzy przyszli. Szłam do kuchni, po papierowe ręczniki, kiedy zza ściany wpadłam
na nieznajomego.
-Cholera!- jęknęłam.
Cała moja beżowa bluzka była różowa. Jakiś idiota wylał na mnie sok malinowy.
-O matko! Przepraszam,
nie chciałem. Ja… naprawdę, wybacz…- chłopak wyrwał mi z rąk ręczniki i zaczął
ją wycierać.
-Daj spokój…-
westchnęłam, po raz pierwszy patrząc na chłopaka.- O Jezu.- zatkałam usta.-
Harry? Harry Styles?- wybałuszyłam oczy. Brunet przytaknął i wciąż nie poddając
się, próbował zlikwidować ogromną plamę. –Daj spokój.- przejęłam ręcznik i
wyrzuciłam go do kosza.- Nic się z tym nie da zrobić.- jęknęłam.
-Ja… odkupię, obiecuję.
-Nie ma o czym mówić.-
uniosłam kącik ust do góry.- Mieszkam niedaleko.- uśmiechnęłam się do niego.
Wtedy
zaczęliśmy rozmawiać. Zapomniałam o plamie, dopiero, kiedy wyszliśmy na
zewnątrz ludzie zaczęli się na mnie dziwnie patrzeć. Postanowiłam, że przejdę
się do domu i zaraz wrócę. Hazz obiecał mi dotrzymanie towarzystwa. Zgodziłam
się, jednak ten powrót przeciągnął się do godziny dwudziestej trzeciej.
Poszliśmy się przejść na plac zabaw. I właśnie wtedy zrobiliśmy sobie to
zdjęcie, które teraz trzyma nasza córka.
-To
wy kiedyś byliście młodzi?- zapytała, spoglądając na nas.
-Ba!
Byliśmy tacy, jak ty!- Hazz przytulił małą do siebie i puścił mi oczko. Przesłałam
mu całusa w powietrzu. Cieszyłam się, że nasza znajomość tak się skończyła.
NIALL HORAN
Leżałam
na łóżku i oglądałam jakiś łzawy film. Obok mnie była miska chipsów, butelka
coli i pudełko lodów. Tak, idealne walentynki. Ale co mam robić, kiedy twój
chłopak jest w trasie, a dokładnie kilkaset mil od ciebie, a ty nie możesz
nawet do niego zadzwonić, bo ma dzisiaj ciężki dzień prób. Nic innego nie
zostaje, jak tylko zajeść swoje smutki.
Pomimo
że prosił mnie o to, bym nie dzwoniła, nie wytrzymałam. Napisałam do niego SMS.
„Walentynki są do dupy. Szczególnie bez
ciebie…” wysłałam wiadomość i chwyciłam za lody truskawkowe i zaczęłam je
jeść.
Właśnie
kończyłam połowę pudełka, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam z miejsca
i ruszyłam na dół.
-Cholera.-
jęknęłam i przeczesałam dłonią włosy. Otworzyłam drzwi, jednak pod nimi zobaczyłam
bukiet róż wraz z kartką Walentynkową. Uśmiechnęłam się sama do siebie,
wchodząc z prezentami do środka. Położyłam kwiaty na stole i zaczęłam czytać
kartkę.
„Przepraszam, że nie
mogę być z Tobą dzisiaj. Niesprawiedliwe, że mamy Walentynki, a Ty jesteś tak
daleko. Przepraszam, N.”
-Awww,
kocham go.- uśmiechnęłam się sama do siebie. Wstawiłam do wody bukiet i wyjęłam
z lodówki zimną nestea. Chwyciłam z blatu kartkę i wazon, następnie ruszyłam do
pokoju. Postawiłam kwiaty na stoliku nocnym, a kartkę postawiłam obok. To było
dziwne, ale Niall spryskał kartkę moimi ulubionymi perfumami, więc czułam,
jakby był obok.
Kolejne
dwie godziny minęły bez szału. Film, jedzenie, napoje. Sama się sobie dziwiłam,
że potrafię tyle zjeść. Po osiemnastej po raz kolejny usłyszałam dzwonek do
drzwi. Domyślałam się, że to rodzice wrócili z Nowego Jorku. Niechętnie zeszłam
do drzwi i leniwie je otworzyłam.
-Kocham
Cię.- przed sobą zobaczyłam dużego, pluszowego misia z koszulką z napisem „ I ♥ Niall Horan”. Wyszczerzyłam się sama do siebie i chwyciłam
go do ręki.
-Zamawiał ktoś słodkiego Irlandczyka
wraz z misiem i pizzą?
-O mój Boże! Niall!- krzyknęłam i
wpuściłam chłopaka do środka. Od razu rzuciłam mu się w ramiona i czule go
pocałowałam.- Co tutaj robisz?- przejęłam papierowe pudełko z pizzerii i
położyłam je na komodzie.
-Przyjechałem do Ciebie, a co
innego?
-Ale masz trasę…
-I co z tego? Miałem przegapić
walentynki? Och, nie moja droga.- chłopak mocno mnie przytulił i wpił się w
moje usta.- Nie mogłem, sam tam bez ciebie nie wytrzymuję. Mogę zostać?
-Jeszcze pytasz?!- pociągnęłam
chłopaka do środka. Usiedliśmy przy stole, a obok mnie posadziłam mojego
misia.- Od dzisiaj masz konkurencję.- puściłam do niego oczko, a on objął mnie.
-Słucham? Niall Horan ma
konkurencję?- podniósł brew do góry i namiętnie mnie pocałował.
-Najlepsze Walentynki w życiu.-
szepnęłam i wtuliłam się w niego.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Dwutygodniowa przerwa, przepraszam :D. Nie powinnam, te "imaginy" także nie są idealne, ale nie miałam na nich pomysłów.
Może i nie obchodzę Walentynek, ale robię dla was prezent :). Chciałam wam powiedzieć, że Was kocham ♥. Dziękuję, że to czytacie, komentujecie. Jesteście kochani.
MUCH LOVE FROM CZIKITAA_ ♥