środa, 30 stycznia 2013

4. One Direction


Siedziałam właśnie w moim hotelowym pokoju i robiłam ostatnie poprawki makijażu. Pomimo koku i czarnych kresek na powiekach, wszystko wraz z moją gorsetową, beżową sukienką i cieniutkim, złotym paskiem pasowało do siebie. Byłam z tego bardzo zadowolona.
Właśnie byłam na etapie malowania ust jasnoróżową szminką, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Westchnęłam ciężko, bo wiedziałam, kogo zaraz zobaczę. Pięciu idiotów, których zaprosiłam na wesele mojej siostry. Domyślałam się, że to nie jest dobry pomysł, bo… kto normalny zaprasza tych pięciu wariatów na typowe, polskie wesele? No, ale, obiecałam siostrze, że sprowadzę ich tutaj, no i… i tak wyszło. Wstałam z krzesła, ruszyłam do drzwi i otworzyłam je.
-Juliaaa!- usłyszałam wrzask chłopców- Jak ty pięknie wyglądasz!- zaczął Liam.
-Twoja siostra też jest taka piękna, jak ty?- dopowiedział loczek. Uderzyłam go w ramię, kiedy ten przechodził obok. Oczywiście, reszta również bez zaproszenia weszła do środka, demolując wszystko, co napotkali.
-Nawet nie wiecie, jak bardzo się boję was tam zaprowadzić. To nie jest wesele jak w Stanach Zjednoczonych czy Anglii. Uwierzcie, że tutaj jest zupełnie inny klimat.
-Mnie wystarczy zapas jedzenia i będę w niebie!- ucieszył się Irlandczyk, rozkładając się na sofie.
Mieliśmy jeszcze godzinę czasu do ślubu, więc postanowiłam im przypomnieć, co to są maniery, jak mają się zachowywać i, żeby nie przynosili mi wstydu. W końcu nadeszła godzina szesnasta i musieliśmy wychodzić, bo za pół godziny miała się odbyć ceremonia. Chłopcy załatwili nam zwykły, czarny Jeep, by być nierozpoznawalnym. Na szczęście na miejsce dotarliśmy po kilkunastu minutach, gdzie stała reszta gości i wyczekiwali na odpowiedni moment. Oczywiście nasze wejście, nie obeszło się bez szumu. Największe wrażenie zrobili na młodszym rodzeństwie w wieku od trzech do czternastu lat. Chłopcy próbowali przywitać się po polsku, czyli zwykłe „dzień dobry” albo „cześć”… to było straszne.
Kiedy zobaczyłam moją siostrę, oniemiałam. Wyglądała niesamowicie. Sukienka była skromna i prosta, włosy miała spięte w koczek, co dodawało jej uroku. Posłałam jej szczery uśmiech, po czym odwzajemniła go. Wszyscy ruszyliśmy do Kościoła, zajęliśmy swoje miejsca, a po chwili zaczęła się ceremonia.
Cały ślub trwał ponad godzinę, widziałam, że chłopcy byli już tym znudzeni i po cichu śmiałam się z nich. Kiedy ksiądz pogratulował nowej parze młodej powiedziałam, to piątce, z ucieszeniem westchnęli i chyba jako pierwsi wyszli na zewnątrz. Szybko ruszyli do auta, gdzie zaczęli rozmawiać o tym, że w końcu się zabawią.
-Nareszcie! Teraz jedziemy się najeść!- ucieszył się Horan, kiedy ruszyliśmy do lokalu, gdzie miało się odbyć wesele.
Na szczęście, miejsce wynajęte przez moją siostrę, było tylko około dwa kilometry od kościoła, więc po około dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Kierowca zaparkował na miejscu pod karczmą, a po chwili wyszliśmy z auta. To znaczy, ja wyszłam, a chłopcy niemal się nie zabili, kto pierwszy wyjdzie, oni byli strasznie ciekawi, jak wygląda to nasze, polskie wesele. Widziałam, że byli zdziwieni, widząc zespół, który przygrywał na akordeonie, gitarze i puzonie.
Po kilku minutach limuzyna z małżeństwem podjechała pod same wejście, następnie ruszyli do swoich rodziców, gdzie tam, poczęstowali ich kawałkiem chleba i ucałowali. Chłopcy stali oszołomieni i nie wiedzieli, co się dzieje.
-Przygotujcie się na imprezę do szóstej rano.- puściłam im oczko i, jak reszta gości ruszyliśmy do środka. Widziałam, że zespół stał i rozglądał się, więc zaprosiłam ich ruchem ręki do środka. Na szczęście, zrozumieli i weszliśmy do pomieszczenia.
W lokalu, jak to bywa na weselach, wszystko było przystrojone w balony. Białe, okrągłe stoły po sześć osób i w takim samym kolorze krzesła. Ponieważ sala była ogromna, a ludzi było około setki, wszyscy się zmieścili. Mnie przypadł stół wraz z chłopcami. Jęknęłam w duchu, ale cóż, nie było odwrotu. Usiedliśmy, więc na swoich miejscach i czekaliśmy na toast.
-Chcieliśmy wszystkim podziękować za przybycie.- zaczął pan młody, Kamil- Ten dzień, jest dla nas wielkim przeżyciem i chcemy się nim podzielić z wami. Bardzo wam dziękujemy.- zakończył.
Po toaście kelnerzy przynieśli nam ciepłą zupę, na co Niall niesamowicie się ucieszył, bo niestety, nie miał jeszcze szczęścia, spróbować naszych polskich dań. Do dwudziestej trzeciej wszyscy się dobrze bawili i jak na moją rodzinę, nawet nie było dużo upitych osób, co mnie cieszyło. Niestety, chłopcom posmakowała polska wódka i… i nie było już kolorowo.
-Nie znam tej nuty, ale chodź, Julia, zatańczymy!- zaczął Harry, wyciągając w moja stronę dłoń. Westchnęłam ciężko, ale zgodziłam się. Ruszyliśmy na parkiet. Tak, Styles był już wstawiony, więc powoli się rozkręcał.
-Julia! Ta kiełbasa jest niesamowita!- powiedział Niall z pełną buzią, kiedy siedziałam już przy stoliku. No tak, przy wejściu stało wielkie stoisko z tego typu rzeczami, kiedy Horan się do tego dorwał, wiedziałam, że dużo z tego nie zostanie.
-Cieszę się, ale nie zjedz wszystkiego, proszę!- jęknęłam. Spojrzałam na moją siostrę i szybko do niej podeszłam.
-Juls. Dziękuję, że ich sprowadziłaś. To najlepszy prezent.- kobieta uśmiechnęła się i mocno mnie przytuliła. Pomimo dwudziestu sześciu lat, Monika bardzo ich lubiła.
-Ale nie licz na to, że coś zaśpiewają. Ledwo ich ogarniam.- wywróciłam oczami i zachichotałam- Chodź, zapoznam cię z nimi. –pociągnęłam siostrę za nadgarstek i ruszyliśmy do chłopców. Harry siedział na kolanach Louisa i bawił się jego włosami, Niall jadł drugie pęto kiełbasy, Zayn próbował tańczyć na siedząco, a Liam sączył jakiegoś drinka- Ej!- krzyknęłam- To moja siostra, Monika.- posłałam każdemu uśmiech i usadziłam drobną blondynkę na krześle. Siostra znała angielski, więc bez problemu się z nimi dogadała.
-Och, ale jesteś piękna!- zaczął Hazza. Wiedziałam, że nic z tego dobrego nie wyjdzie- Może zatańczymy?- chłopak uniósł brew ku górze i podał dłoń Monice.
-Harry, a ja?!- jęknął Louis.
-Och, psiaczku, do ciebie niedługo wrócę.- poczochrał chłopakowi czuprynę i ucałował jego policzek. Zaśmiałam się i usiadłam na swoje miejsce.
Kolejne godziny mijały, a chłopcy nie myśleli o powrocie do hotelu. Chcieli zostać do końca, bo jak sądzili, te nasze wesele, jest lepsze niż u nich. Zgodziłam się, by jeszcze trochę tutaj zostali, wiedziałam, że nic z tego dobrego nie wyjdzie, ale nie miałam serca im odmówić.
Zbliżała się trzecia w nocy, wszyscy jeszcze się bawili.
-Liam, nie płacz!- krzyknęłam- To tylko łyżki! Tak, jadłeś obiad widelcem, ale gorącej herbaty chyba nim nie wypijesz.
-Julia, ja nie mogę!- po jego policzkach spływały gorzkie łzy.
-To poczekaj, aż wystygnie.
-Ale chce mi się piiiiiić!- krzyknął.
-Masz moją! I nie wyj!- warknęłam. Rozejrzałam się po sali, zauważyłam, że Louis i Hazza stoją pod ścianą i… dziwnie się zachowują. Podbiegłam do nich i wybałuszyłam oczy.
-Przestańcie! Jesteście w miejscu publicznym, jeśli Modest dostanie jakieś zdjęcia… nie będzie tak wesoło.- warknęłam i przymrużyłam oczy- Kamerzysta wszystko kręci, management może w każdej chwili to obejrzeć… proszę, ogarn..
-A teraz, imprezę rozkręci DJ MALIK!- usłyszałam huk. Obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam Zayna, który uderzał pałeczkami w talerz od perkusji. Wytrzeszczyłam oczy i pobiegłam do niego. Pociągnęłam go za rękę, jednak on tylko się uśmiechnął- Juuulia!- rzucił się w ramiona i zeskoczył ze sceny. Niestety, nie miałam zamiaru go łapać, więc niestety spadł prosto na twarz. Wybuchłam śmiechem.
Odeszłam od niego i podeszłam do pustego stolika. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie zauważyłam Nialla. Wzruszyłam ramionami, bo doszłam do wniosku, że jako jeden normalny poszedł się przewietrzyć. Niestety, po chwili poczułam, że coś kopnęłam. Podniosłam obrus do góry i… i ponownie wybuchłam śmiechem. Pod stołem spał Niall z jakimś mięsem w ustach. Rozejrzałam się, czy nikt przypadkiem nie patrzy na mnie dziwnie i zanurzyłam się do Horana. Było mi niewygodnie w sukience i szpilkach, jednak nie miałam wyjścia. Ukucnęłam przy blondynie i potrząsnęłam nim delikatnie. Chłopak ani drgnął. No cóż, alkohol robi swoje.
-Niall, wstań.- jęknęłam, pomagając mu usiąść.
-Och, Julia. Jaka ty jesteś piękna.- chłopak delikatnie się uśmiechnął i mocno się przytulił.
-Dobra, Horan. Wstawaj, nie będziesz tu leżał przez resztę imprezy!- wrzasnęłam, wyciągając chłopaka spod stołu. Chyba oprzytomniał, bo przeczesał swoje włosy i delikatnie kiwnął głową. Właśnie wychodziłam, kiedy uderzyłam głową o coś twardego.
-No, no, no!- pogwizdywał Liam- A co tu się dzieje? Szybki numerek? Tak przy rodzinie?- brunet potrząsnął głową. Uderzyłam go moją torebką w krocze, a chłopak zgiął się w pół. No cóż, telefon, portfel i twarda obudowa robi swoje. Uśmiechnęłam się i usiadłam przy chłopaku.
-On spał pod stołem, mówiłam, żeby was tu nie przyprowadzać!- warknęłam. Po raz kolejny zobaczyłam Louisa i Hazzę, tym razem tańczącego do wolnej piosenki. Jęknęłam, bo już nie miałam siły na ich zaloty. Po chwili dołączył do nas Niall. On po prostu usypiał na siedząco.
-To się nazywa impreza!- ucieszył się mulat, podchodząc do nas. Chodź, Julia. Przewietrzymy się.- brunet pociągnął mnie za rękę. Od razu, kiedy wyszedł, wyciągnął z marynarki paczkę papierosów i zapalniczkę. Zaciągnął się po czym usiadł na ławce, która stała pod drzewami- Uwielbiam polskie wesela!- wyszczerzył swoje białe zęby i spojrzał na mnie- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś nas zaprosisz na jakieś.
-O nie, nie, nie! Nie ma mowy.- podniosłam dłonie na znak poddania się.
-Oj, przestań, nie jest wcale tak źle!- zaśmiał się, puszczając dymek.
-Wcale. Louis z Harrym mają na siebie chęć, Niall śpi pijany pod stołem, Liam płacze przez łyżki, a ty chcesz zrobić koncert. Jasne, mogło być gorzej!- zaśmiałam się ironicznie.
Do godziny szóstej próbowałam zapanować nad tymi idiotami, no cóż, nie udawało mi się, ale jak obiecałam, zostaliśmy do końca. Chłopcy byli już tak spici w cztery dupy, że nie mogłam ich nawet zaprowadzić do samochodu. Siostra musiała mi pomagać, pożegnałam się z gośćmi i udaliśmy się całą szóstką wraz z szoferem do hotelu. Chłopcy postarali się i sami doszli do pokoju. Odprowadziłam ich i przypilnowałam, by wszyscy grzecznie poszli spać. Po tym sama ruszyłam do swojego pomieszczenia, rzuciłam się w sukience na łóżko i usnęłam.
Przebudziłam się około piętnastej. Przetarłam oczy i zauważyłam nad sobą cały zespół.
-Ja chyba śnię.- jęknęłam.
-Juliiiii!- krzyknęli równocześnie i położyli się obok.
-Jak się bawiłaś?- zapytał Niall.
-Na pewno nie tak dobrze, jak wy!- krzyknęłam, przykrywając się kołdrą co czubka głowy.
-A to czemu? Te wasze wesela są świetne! To kiedy następne?- zapytał Louis.
-Na pewno na nie, nie pójdziecie.- warknęłam, zrzucając wszystkich z mojego łóżka.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
A więc, jak mówiłam, tak zrobiłam! Po dwóch dniach, dodaję nowy imagin o całej piątce! Nie mam pojęcia, czy wam się spodoba, ale... ja jestem w miarę z niego zadowolona. To też w zasadzie taka odskocznia od tych smutnych imaginów i takich, gdzie na koniec ktoś z kimś chodzi. Pomysł zaczerpnięty hm... powiedzmy, że z mojej wyobraźni hahaha :D. Dobra, nie zanudzam więcej i zapraszam do czytania i wyrażania opinii! Dziękuję bardzo ♥!

poniedziałek, 28 stycznia 2013

3. Harry


-Leaa!- krzyknęłam do siostry, która znajdowała się na dole. Nic, cisza- Leaaaaa!- podniosłam głos o dwa tony. Na szczęście poskutkowało, drobna blondynka weszła do pokoju z miską płatków.
-Czego się drzesz?!- zapytała z pełną buzią.
-Nie mam w co się ubrać. –jęknęłam.
-Ubierz się w jakieś dżinsy, koszulkę i trampki.- wywróciła oczami
-Słucham?! Posłuchaj, kochana! Ja idę na Sylwester do Harrego Stylesa! Będą tam ludzie z branży muzycznej, nie pójdę tam jak jakaś łajza.- wycedziłam przez zęby- Proszę, pożycz mi swoją granatową sukienkę. Szpilki mam, ale…
-Nie, nie, nie! Jezu, Hazza to twój przyjaciel, na pewno tak nie pomyśli. Przychodzisz do niego na Sylwka, co rok i co rok jest ten sam problem!- Lea usiadła na łóżku, z rozbawieniem przyglądając mi się- Zobacz.- miskę odstawiła na stolik i podeszła do mojej szafy. Wyciągnęła z niej czarną bombkę i podbiegła do swojego pokoju, wróciła do mnie z czerwonym, cienkim paskiem, przyczepiła go w pasie i uśmiechnięta ze swojej roboty, spojrzała na mnie.
-Dobra, niech ci będzie. Dzięki.- wycedziłam przez zęby. Siostra wzięła swoje naczynie i ponownie zniknęła. Wyjęłam z dna szafy moje czarne szpilki.
Sylwester u Styles`a miał się zacząć o dziewiętnastej, miałam niecałą godzinę, by się uszykować, ponieważ chłopak mieszkał kilka domków dalej, mogłam wyjść kilka minut przed czasem. Wzięłam ubranie do łazienki i zaczęłam się malować. Najpierw założyłam ciuchy następnie pomalowałam oczy siwymi cieniami. Upięłam włosy w kok i w zasadzie byłam gotowa. Chwyciłam moją torebkę i włożyłam do niej telefon, portfel i gumy do żucia. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze i ostrożnie zeszłam na dół. Nie byłam przyzwyczajona do tak wysokich obcasów.
-Wyglądasz, zjawiskowo, siostra.- Lea posłała mi uśmiech i mocno mnie przytuliła.
-Racja, córcia. –wtrąciła mama- Jesteś piękna. Pozdrów Harrego.- pogładziła mnie po ramieniu.
-Na pewno. Będę się zbierać. Wrócę jutro. Szczęśliwego Nowego Roku.- ucałowałam rodzinę i ubrałam się w płaszcz. Pożegnałam się po raz ostatni i wyszłam. Było chłodno, więc przyspieszyłam, żeby być jak najszybciej u Styles` a. Na szczęście po kilku minutach byłam na miejscu. Weszłam do podwórka, a następnie do jego willi.
Dom Hazzy był przeogromny. Miał chyba ze trzysta metrów kwadratowych. Osiem sypialni, cztery łazienki, dwie kuchni, pokój zabaw, mini-studio, salę kinową, basen kryty i wiele innych. Po prostu tylko pozazdrościć. Z tyłu, znajdował się basen pod gołym niebem, jednak podczas zimy jest on zamykany i zamieniany na lodowisko.
-Connie!- zielonooki wybiegł z domu, kiedy byłam na schodach.
-Harry.- wyszczerzyłam się i rzuciłam się w jego ramiona. Chłopak pocałował mnie w czubek głowy i objął.
-Ślicznie wyglądasz. Goście już są, chłopcy także.- wyszczerzył się i przepuścił mnie w drzwiach.
-Pomóc ci w czymś?- zwróciłam się do niego, widząc, że przygotowuje coś w kuchni.
-Zaniesiesz przekąski do salonu?- zapytał, podając mi dwie miski z chrupkami. Skinęłam głową i ruszyłam do pokoju. Po drodze spotkałam Selenę Gomez, Justina Biebera i innych.
-Connie!- usłyszałam znajome głosy. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą czwórkę idiotów.
-Zayn, Niall, Louis, Liam!- ucieszyłam się, przytulając każdego z osobna- Dawno was nie widziałam, stęskniłam się! Co słychać?- zaczęłam, wyszczerzając ząbki.
-Ślicznie wyglądasz!- wyrwał się Louis.
-Dziękuję. Wy również. –zachichotałam. Nagle poczułam czyjeś objęcie.
-Tutaj jesteś.- ucieszył się loczek. Pocałował mnie w policzek i oparł się o moje ramię.
-Kiedy zaczynacie trasę koncertową?- spytałam.
-Och, Connie. Mamy Sylwester, zapomnij, że mamy jakiekolwiek koncerty.- chłopak oderwał się ode mnie i ustał naprzeciwko mnie.- Zatańczymy?- wyciągnął dłoń. Właśnie leciała wolna piosenka. Uśmiechnęłam się i ruszyliśmy na środek parkietu. Chłopak objął mnie delikatnie w pasie. Ja natomiast splotłam dłonie na jego karku. Po chwili bujaliśmy w rytm muzyki Eda Sheerana. Jednak po kilku minutach piosenka się skończyła, a ja ruszyłam do reszty imprezowiczów.
Sylwester trwał w najlepsze, wszyscy świetnie się bawili, kilka osób leżało na podłodze i już spało, no tak, alkohol robi swoje. Pomimo tego, reszta naprawdę świetnie się bawiła. Chłopcy dzielnie dotrzymywali mi towarzystwa, za co byłam im ogromnie wdzięczna, bo w takim tłumie, prędko bym się zgubiła.
-Proszę o ciszę.- Hazza wszedł z mikrofonem na stół i zwrócił się do wszystkich- Dzięki. Ponieważ mamy za piętnaście dwunasta… czas odpalić fajerwerki i odliczać.- chłopak zaśmiał się- Wszyscy idziemy na taras, kto chce, może wyjść do ogrodu. Szampany stoją w kuchni, częstować się. Chciałby ktoś odpalić petardy?- Hazza rozejrzał się i dostrzegł w tle podniesione dłonie- Okay. Ed, Justin i Tom.- loczek zszedł ze stołu i podszedł do ogromnej szafy. Wyjął stamtąd kilka pudełek z fajerwerkami i postawił je na tarasie. Następnie ruchem ręki, zaprosił wszystkich na zewnątrz. Reszta, która się nie zmieściła, wyszła na dwór. Wraz z Edem, Justinem i Tomem. Ja stałam przy oknie. Nie ciągnęło mnie to tych kolorowych ogni. Nalałam sobie jeszcze jakiegoś alkoholu i usiadłam na fotelu. Wszyscy byli zajęci, nie chciałam im przeszkadzać, dlatego dopiero po kilku minutach doszłam do wszystkich. Wciąż stałam przy oknie. Przyglądałam się, jak chłopcy próbują przymocować wysokie fajerwerki do ziemi. Mieliśmy dużo ubawu, bo niektóre w ogóle się nie trzymały. Chłopcy w końcu doszli do wniosku, że wsadzą je do plastikowych butelek. Znaleźli, więc w ogródku jakieś puste i usadzili w nich fajerwerki.
Do Nowego Roku zostały cztery minuty, więc wszyscy kolejno lali do kieliszków szampana. Następnie ponownie weszli na taras, gdzie chłopcy czekali na odliczanie.
-Może już je puścić?- jęknął Hazza.
-Nie!- zaprotestowali wszyscy, chłopak podniósł dłonie na znak poddania się.
Po trzech minutach, wszyscy z niecierpliwością czekali na Nowy Rok. Nadal przyglądałam się całemu zamieszaniu zza firanki.
-Piętnaście, czternaście, trzynaście…- zaczęło się odliczanie. W trakcie, poczułam jak ktoś obraca mnie tyłem do okna, obejmuje i tak po prostu wpija się w usta. Nie miałam okazji zobaczyć, kim ten ktoś jest.
Nie wiedziałam, kto to, ale wiem, że doskonale całuje. Po dwóch sekundach nie stawiałam już oporu. Wplotłam dłoń w jego włosy, były miękkie i sprężyste. Uśmiechnęłam się, domyślając się, kto to. Po chwili, chłopak stawał się odważniejszy. Delikatnie wsuwał język w głąb. Nasze języki zaczęły się siłować. Jednak po kilkunastu sekundach, chłopak odsunął się i z uśmiechem na twarzy spojrzał prosto w moje oczy.
-Harry…- szepnęłam.
-Chciałem spełnić jedno z moich marzeń.
-Jakie?- zmarszczyłam czoło.
-Zawsze chciałem Cię pocałować. A ta okazja była najlepsza.- niepewnie się uśmiechnął i podszedł bliżej. Mocno się do niego przytuliłam-I… kocham Cię, Connie.- chłopak objął mnie w pasie- Cholernie Cię kocham. Bałem się…
-Shh…- spojrzałam na chłopaka i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek.- Też Cię kocham, Harry.- ponownie wtuliłam się w tors lokowatego i doszłam do wniosku, że jaki początek roku, taki i cały…
~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Dobra, spieprzyłam ten jednopart, jest beznadziejny. Najsłabszy jednopart w mojej całej karierze blogowej. Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Jako pokutę, kolejnego jednoparta dodam o Niallu, jak najszybciej. Może jutro, pojutrze. Tak, wiem, że od trzeciego jednopartu miało być tak, jak wy chcecie, ale nie dodawałam tu ponad tydzień, a o Niallerze nie mam gotowego. PRZEPRASZAM. Pomimo tak chujowego jednoparta, proszę o komentarze. 
P.S. nawet nie wiecie, jak się cieszę, że tak wam się podobał jednopart o Larrym, postaram się dodawać więcej takich :) x!

sobota, 19 stycznia 2013

2. Larry


Najlepiej czyta się to przy Edzie Sheeranie- Give Me a Love x.

24 grudnia, rok 2012. Mija dokładnie rok od tamtego wydarzenia, które zmieniło moje życie totalnie, aż do śmierci.
Siedzę na łóżku ze słuchawkami w uszach, patrzę bezcelowo na sufit i myślę. To ostatnie zdarzało mi się najczęściej. Od roku. Dlaczego życie jest niesprawiedliwe? Dlaczego, to spotkało mnie? Akurat mnie. Dotykam dłonią miejsce obok. Jest puste. Od roku. I tak już zostanie. Przejeżdżam dłonią po niedawno posłanym łóżku. Znowu nic, pusto. Po raz trzeci upewniam się czy to nie jest sen. Po raz milionowy. Niestety, nic. Pustka. Pustka obok i w sercu.
Słyszę ciche pukanie. Nie odpowiadam, bo po co? Nie pomaga, ktoś wchodzi, ja nie patrzę.
-Harry.- zaczyna zachrypnięty głos. Zaciskam usta z bólu, wyobrażając sobie, że to on. Że to on stoi w wejściu, popatrzy się na mnie swoimi najpiękniejszymi oczami na świecie, podejdzie, przytuli i pocałuje, czule, jak zwykle- Harry.- głos odzywa się po raz kolejny. Słyszę jego kroki, zero reakcji- Zejdź do nas.- szepcze. Przekręcam się na drugi bok, przeczesując dłonią moją burzę loków. Które to on najbardziej kochał na świecie.
-Zostaw mnie.- zdołuję tylko tyle powiedzieć, prawie bezdźwięcznie. Liam odwraca się na pięcie i wychodzi. Cieszy mnie to niezmiernie.
Wychodzi. Siadam na łóżku, rozglądam się po pokoju i zaczynam płakać, a raczej wyć niczym wilk do księżyca. Dostrzegam na komodzie jego fotografię, nie powinienem na nią patrzeć, ale nie mogę. Podchodzę do mebla, biorę ramkę do ręki i siadam na łóżku. Już spokojniejszy. Przejeżdżam opuszkiem palca po jego policzku. Boli, cholernie boli.
-Jestem tu z tobą, Lou. Ty jesteś ze mną. Nigdzie nie odszedłeś.- uśmiecham się delikatnie, odkładając starą fotografię na miejsce. Biorę głęboki wdech, ubieram się w jego kurtkę, schodzę na dół, biegnę do hallu i zakładam buty. Nikomu nic nie mówię.
Pada deszcz, jest zimno. To nic. Pomimo tej pogody, jest mi ciepło. Idę w stronę cmentarza. Tak, Lou. Do Ciebie. Nie pozwolę, byś był sam w te święta. Przyrzekliśmy, że będziemy razem na zawsze, czemu to ty masz być teraz sam? Chłopcy mają siebie, wcale mnie nie potrzebują. Przyśpieszam kroku, by być jak najszybciej z tobą. W pierwszą rocznicę i twoje dwudzieste pierwsze urodziny. Nie mam dla Ciebie prezentu, ale to chyba nie problem. Zawsze mi powtarzałeś, że najlepszym prezentem jestem ja. I tego się trzymam, Tommo.
Dochodzę do bramy starego cmentarza. Kieruję się na dół, tam, gdzie teraz mieszkasz. Nie mam żadnego znicza. Przykro mi, kochanie. Kiedy już jestem, obok ciebie, czyszczę twój grób. Z pospadanych liści oraz innych, wypalonych świeczek. Następnie siadam na ławce, wzdycham ciężko i patrzę na twoje zdjęcie. Jesteś na nim poważny. Ale wciąż masz w sobie ten urok. Twoje roztrzepane włosy wciąż mnie urzekają.
-Witaj, słoneczko. Jak ci minął dzień?- zaczynam. To dziwne, że mówię do ciebie, kiedy ty leżysz dwa metry pod ziemią, ale wierzę, że mnie słyszysz- U mnie nic ciekawego. Dzisiaj mija pierwsza rocznica. Spokojnie, pamiętam. Też są twoje urodziny.- mówię monotonnie- Przez ten rok… wiele się zdarzyło, gdybyś tu był.- jęknąłem, dotykając płyty grobowej- Co ja mówię. Przecież tu jesteś. Śnisz mi się, co noc. Tęsknisz?- zapytałem, kładąc dłonie na kolanach- Nawet nie wiesz jak ja…- przegryzam dolną wargę i zamykam oczy.
Widzę Louisa i mnie. Półtora roku temu, kiedy idziemy do parku. Rozmawiamy o wszystkim. Nagle siadamy przy małym stawie. Chłopak odkręca się w moją stronę i pyta o nas. O naszej miłości.
-Louis. Ja… Modest…
-Przestań, Harry. Ja już dłużej nie mogę, rozumiesz? Larry Stylinson musi wyjść na świat! Proszę Cię.
-Tommo, kocham Cię, ale…
-Ale nie. Jasne, każda twoja odpowiedź tak się kończy.
Tak cholernie żałuję tamtych słów, gdybym mógł cofnąć czas. Gdybym mógł.
Kolejne wspomnienie. Równo sprzed roku. Mieliśmy się spotkać. Razem, w piątkę. Przy wigilijnym stole, nie mieszkaliśmy wtedy razem, a ty nas zaprosiłeś na święta. Dokładnie to pamiętam. Byliśmy umówieni na siódmą. Nawet nie wiesz, jak bardzo się wtedy cieszyłem na spotkanie. Cały dzień wyczekiwałem wieczoru. Tak mi się jeszcze zdawało. Pamiętam, weszliśmy do twojego domu, nikt nie otwierał. Sądziliśmy, że jesteś w pokoju, nie wiesz w co się ubrać. Poinformowałem resztę, że pójdę i cię przyprowadzę, a przy okazji zrobię ci prezent na urodziny i święta. Czekałem na to, bo chciałem Ci powiedzieć, jak bardzo Cię kocham i za każdym razem, kiedy Cię nie ma, usycham, umieram.  Szarpnąłem klamkę, tak bardzo chciałem być wtedy z tobą w jednym pomieszczeniu. Zapaliłem światło. I wtedy… wtedy Cię zobaczyłem. Leżałeś na łóżku, wraz z moim zdjęciem w dłoniach. Obok leżał list. Nie od razu go zauważyłem, bo pierw… pierw nie mogłem uwierzyć, co się dzieje. Usiadłem obok, potrząsając cię za ramiona, byś się zbudził. Dopiero wtedy, sięgnąłem po kartkę, przejechałem szybko wzrokiem, schowałem ją do kieszeni… Dalej, dalej nie chcę wspominać.
-Tommo.- jęczę, powstrzymując kolejne krople łez- Potrzebuję cię, stary. Tak cholernie cię potrzebuję!- krzyczę. Chowam twarz w dłoniach. Nie na długo. Czuję czyjś dotyk na sobie, odskakuję jak poparzony. Patrzę w prawo. Widzę… Louisa- Tommo.- jęczę ponownie. Dotykam Cię.
-Kocham Cię, zapomnijmy o tym. Żyj na nowo, Hazz.- kładziesz mi rękę na ramieniu. Zaciskam powieki i ponownie je otwieram- Wszystko w porządku, synu?- staruszka pyta z zaciekawieniem. Robię krok w tył, dotykając płyty grobowej. To byłeś ty. Tommo, proszę. Mam gulę w gardle nic nie mogę z siebie wydusić- Co tutaj robisz?- pyta ponownie. Moje oczy nie pomieszczą więcej łez. Płaczę, ponownie.
-Kocham Cię, Tommo. Zawsze będę.- zdejmuję z szyi medalion, który mi dałeś na moje urodziny. Kładę go przy zniczu, który ledwo się pali- Już nie długo, Louis. Będziemy razem, obiecuję.- żegnam się i wychodzę. Kiedy tylko jestem poza cmentarzem, wyciągam z kurtki białe pudełeczko. Potrząsam nim leciutki, słyszę. Otwieram je i widzę w nich białe pastylki.
Do domu dochodzę szybko. Nie mogąc się doczekać spotkania z tobą. Czekałem rok, teraz… Tommo, będziemy razem, obiecuję.
Od razu kieruję się do swojego pokoju. Zamykam się na klucz, pomimo że nikt tego nie zauważy. Biorę twoje zdjęcie z komody. Następnie mały skrawek papieru, piszę na nim „Przepraszam, Harry x”. Siadam na łóżku, cholernie szczęśliwy. Wyjmuję z opakowania tabletkę, drugą, trzecią. Popijam piwem, które piłem kilka godzin temu. Resztkami sił, obejmuję fotografię. Uśmiecham się. Opadam bezsilnie na podłogę. Z nadzieją, że niedługo się spotkamy. 
~*~*~*~*~*~*~*~
Tak by wyglądał jednopart o Larrym. Wybaczcie, ale nie jestem przyzwyczajona do pisania takich krótkich. Mam nadzieję, że nie spieprzyłam tego aż tak bardzo :). Zresztą to moja pierwszy jednopart o Larrym. Okay, zapraszam do czytania i komentowania! x

czwartek, 17 stycznia 2013

1. Niall


-Julia!- z zamyśleń wyrwał mnie donośny głos pani Matusiak- Powiesz mi, co jest bardziej interesującego, niż lekcja?!- zmierzyła mnie wzrokiem, pozostawiłam to bez komentarza i ciężko westchnęłam.
-Nic, przepraszam.- wywróciłam oczami i skierował wzrok na tablicę, gdzie znajdowały się równania matematyczne.
Na moje szczęście, po niecałej minucie usłyszałam dzwonek na przerwę. Szybko spakowałam książki do torby i ruszyłam pod klasę, gdzie miała się odbyć historia. Usiadłam pod salą i wyjęłam zeszyt, by powtórzyć sobie ostatnie lekcje. Kiedy przeczytałam dwa ostatnie tematy, zadzwonił dzwonek na lekcję. Weszłam do klasy, usiadłam do swojej ławki i wyjęłam potrzebne książki.
-Mam dla was informację. Chyba się ucieszycie.- zaczęła nauczycielka. Pani Magda była naszą wychowawczynią. Bardzo fajna jak na nauczycielkę- Zostawcie plecaki na ławkach, idziemy na spotkanie „Spełniamy Wasze Marzenia”. Ustawcie się i ruszamy na stołówkę.
Wszyscy posłusznie wyszli przed klasę, hałasując przy tym niemiłosiernie. Kiedy nauczycielka uspokoiła resztę, ruszyliśmy na parter, gdzie miało odbyć się to spotkanie. Na Sali znajdowały się dwie klasy- nasza i II C. Usiedliśmy na krzesełkach, a po chwili zaczęła się prezentacja.
-Dzień dobry. Cieszę się, że mogę was tu gościć. Nazywam się Tatiana Rodriguez i prowadzę projekt pod tytułem „Spełniamy Wasze Marzenia”. Akcja polega na tym, że chcemy młodym ludziom, takim jak wy, pomóc w osiągnięciu celu. Kiedy byłam mała, nie miałam takiej możliwości, by rodzice mi w tym pomogli. Właśnie wtedy obudził się we mnie pomysł, żeby spełniać marzenia innych.
To spotkanie trwało godzinę lekcyjną. Kobieta wytłumaczyła dokładnie o co jej chodzi i w jaki sposób możemy być szczęśliwcami tej akcji. Tak, wybierają tylko dziesięć osób, którym pomagają. Na końcu spotkania rozdała broszury ze wskazówkami, co trzeba zrobić. To miłe z ich strony, że próbują i chcą pomóc.
Ponieważ historia, to była nasza ostatnia lekcje, moja klasa, ruszyła do szatni, wszyscy ubrali się w swoje kurtki i wybiegli na zewnątrz. Jak to dobrze, że już mamy weekend. Przyśpieszyłam kroku, bo za siedem minut miałam autobus do domu. Na szczęście miałam kilkadziesiąt metrów do przejścia. Kiedy doszłam na miejsce, usiadłam na ławce i schowałam ręce do kieszeni. Zaczęłam rozmyślać nad tym, czy nie zgłosić się do tego projektu. Miałam jedno marzenie, które najprawdopodobniej, nigdy by się nie spełniło, a mianowicie wyjazd do Londynu.
Londyn fascynował mnie już od początku gimnazjum, czyli od pięciu lat. Ciekawiła mnie ich historia, kultura, język, a przede wszystkim ludzie. Większość osób, które znałam, uważało, że Londyn jest smutnym miastem, bez żadnych perspektyw. To nie była prawda. Nigdy tam nie byłam, ale żadne miasto nie może być smutne, to kwestia pierwszego wrażenia.
Myślałabym o tym jeszcze kilka godzin, gdyby nie autobus, który podjechał. Chwyciłam torbę, weszłam do środka i skasowałam bilet, następnie usiadłam na siedzenie pod oknem. Włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam mp4, wybrałam repertuar Ed` a Sheerana- Give Me A Love.
*
-Cześć, siostra!- entuzjastycznie przywitał się ze mną mój starszy, o sześć lat, brat, Mikołaj.
-Cześć, cześć.- uśmiechnęłam się do niego promiennie i wyjęłam z lodówki butelkę wody.
-Jak w szkole?- zagadał.
-Jak to w liceum… nauka, sprawdziany, kartkówki, nauka.- wzruszyłam ramionami i ruszyłam na górę, do mojego pokoju. Jednak po chwili się cofnęłam, by zabrać moją torbę. Jednak, ta, nie była zamknięta do końca i wyleciała z niej ulotka ze spotkania. Niestety, mój brat był szybszy i podniósł ją pierwszy.
-Co to jest?- zapytał, obracając kartkę na wszystkie strony.
-Takie tam… nic.- odpowiedziałam zrezygnowana. Chciałam mu odebrać moją własność, jednak podrzucił ją do góry, co uniemożliwiło mi ten czyn.
-Hej, hej, hej! Hej!
-No co?- zdezorientowana, usiadłam przy stole, zerkając na brata.
-Juls! Zgłoś się! Przecież wiem, jak bardzo uwielbiasz Londyn. Od dawna masz…
-I co z tego? Mikołaj, zgłosi się tam tysiące osób, myślisz, że będę tym szczęśliwcem? Przesadzasz. Zresztą… nie znam na tyle angielskiego, by się porozumiewać.- wyszeptałam prawie bezdźwięcznie.
-Tego możesz się nauczyć, spokojnie. Kto studiował filologię angielską?- chłopak, dumnie wypiął pierś, po czym oddał mi kartkę- Pomogę Ci, szkrabie.- Mikołaj rozczochrał mi włosy i podszedł do lodówki. Potrząsnęłam głową i ponownie poszłam na górę, tym razem, docierając do niego.
Kiedy weszłam do mojego królestwa, rzuciłam torbę w kąt i usiadłam na łóżku, biorąc poprzednio do ręki Macbooka. Włączyłam go, a w trakcie ładowania, przejrzałam tę broszurę. Znalazłam tam instrukcję oraz e-mail, gdzie miałam wysłać zgłoszenie. Położyłam kartonik obok siebie i zalogowałam się na facebooka. Przejrzałam powiadomienia, następnie otworzyłam pusta kartę i bezcelowo się na nią patrzyłam. Każdy by powiedział, że się zapatrzyłam, ale ja ciągle myślałam o tym zgłoszeniu. Nadal nie wiedziałam, czy powinnam i, czy mi się uda.
-Raz się żyję.- westchnęłam i zalogowałam się na poczcie elektronicznej. Weszłam w zakładkę „napisz nową”, następnie wpisałam podany e-mail oraz temat i zaczęłam.
„Nazywam się Julia Wesołowska. Jestem uczennicą LO Batalionu „Zośka” w Warszawie. Niedawno był przeprowadzony wstęp do projektu „Spełniamy Wasze Marzenia”. W prawdzie, jestem pewna, że moje zgłoszenie zostanie pominięte, ale czemu nie spróbować?
Moje marzenie… od pięciu lat marzę o wyjeździe do Londynu oraz o studiowaniu. W zasadzie pewnie bym już tam siedziała, gdyby nie to, że mój angielski nie jest zadowalający oraz jestem… nieśmiała. Tak, to prawda. Nie mam pojęcia, czemu to moja kandydatura ma być wybrana. Nigdy nie brałam udziału w takiej akcji, więc dla mnie jest to nowość.
Wracając do powodu, dla którego powinniście mnie wybrać… sądzę, że jeśli dacie mi taką szansę z pewnością was nie zawiodę i spełnicie moje największe marzenie.”
Mając nadzieję, że może jednak nie zwrócą uwagi na ten e-mail, nacisnęłam „wyślij” i zamknęłam klapę od laptopa.
*Kilka dni później*
Jak po każdym powrocie ze szkoły, szybko pobiegłam do mojego pokoju, biorąc na kolana swój komputer. Tym razem, byłam niesamowicie podekscytowana, ponieważ o piętnastej, miały przyjść e-maile od ludzi z projektu „Spełniamy Wasze Marzenia”. Było już dobrze po trzeciej, więc z wielką nadzieją, weszłam na pocztę. Pomimo tego, że miałam świadomość, iż na pewno było wiele lepszych wiadomości od moich, jednak miałam cichą nadzieję.
-O MÓJ BOŻE!- krzyknęłam na cały dom. Zrzuciłam z kolan laptop i pobiegłam na dół- Udało się! Udało! Lecę do Londynu! Boże! Tak bardzo się cieszę!- poczułam, jak po policzkach zaczynają spływać mi słone krople łez.
-Mówiłem, skrzacie, że się uda?!- pierwszy podbiegł Mikołaj, przytulając mnie z całej siły. Objęłam brata i uśmiechnęłam się przez łzy.
-Jesteśmy z ciebie dumni, słoneczko.- następnie przytulili mnie rodzice.
*Pięć miesięcy później, połowa czerwca*
Szłam londyńskimi uliczkami i nadal nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Dwa tygodnie temu wprowadziłam się do rodziny, która pomogła mi się zadomowić. Coś jak wymiana międzynarodowa. Niestety, nie udało mi się dostać na żaden uniwersytet, ale sam przylot do Anglii jest dla mnie wielkim szczęściem. Co z moimi słabościami? No cóż, pani Tatiana bardzo mi pomogła, jak dziewiątce szczęśliwców. Z pomocą mojego brata, opanowałam swój angielski do poziomu, żebym się dogadała w mieście. Okazało się, że to nie jest wcale trudne. Kilka miesięcy i nauczyłam się wszystkiego. Byłam bardzo z siebie zadowolona. Co do nieśmiałości… pokonywałam ją z czasem, ale również się udało.
Teraz byłam w drodze do domu moich nowych rodziców. Miałam być na piętnastą, bo przechodzili ich znajomi. Nie miałam pojęcia, kim oni są, ale zapewnili mnie, że na pewno polubię ich syna, ucieszyłam się z tego, bo nie znałam tutaj nikogo, oprócz rodziny Campbell.
Otworzyłam bramkę i ruszyłam do środka.
-Dzień dobry!- przywitałam się z domownikami.
-Witaj, Julia.- zza ściany od salonu, wychyliła się głowa rodziny, czyli Mark- Chodź. Goście już są.- uśmiechnął się przyjaźnie. Zdjęłam ubłocone buty i ruszyłam do pokoju. Rozejrzałam się i zobaczyłam tam niewysoką blondynkę, okrągłego bruneta oraz wysokiego szatyna. Posłałam im ciepłe spojrzenia i usiadłam do stołu.
-Mój drugi syn zaraz powinien być. Miał spotkanie z przyjaciółmi i menadżerem, mam nadzieję, że się polubicie. Jestem Marie, to Tor, a to nasz starszy syn, Greg.- uśmiechnęłam się i uścisnęłam każdemu dłoń.
-Jestem Julia Wesołowska. Pochodzę z Polski. Miło mi państwa poznać.- uśmiechnęłam się ponownie i nałożyłam sobie porcję spaghetti. Po dziesięciu minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
-Otworzę.- zerwała się Margaret, moja druga mama. Słyszałam tylko, jak wita się z kimś i zaprasza go do środka, domyśliłam się, że to musi być ten ich drugi syn. Nałożyłam do buzi makaron, niepotrzebnie, bo gdy chłopak wszedł do pokoju, o mało co się nie udusiłam nim.
-Juls. Wszystko w porządku?- spytał Mark, pukając mnie w plecy- Co się stało?- dopytywał, a ja wciąż nie mogłam pojąć tego, kogo zobaczyłam przed sobą. Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa.
-Dzień dobry.- przywitał się chłopak i podszedł do każdego, ściskając kolejno. Przede mną się zatrzymał i wyciągnął dłoń- Jestem Niall, Niall Horan, a ty pewnie jesteś Julia. Słyszałem o tobie.- wyszczerzył rządek swoich białych zębów. Mogłam dostrzec jego aparat z błękitnymi gumkami. On wyglądał jeszcze bardziej uroczo niż na ekranie telewizora czy komputera!
-Cześć.- zdołałam tylko wyszeptać i delikatnie uścisnąć jego dłoń. Chłopak ani trochę się nie speszył, ponownie posłał mi uśmiech numer siedem i usiadł obok mnie. Pogrążona swoim zachowaniem, wytarłam usta serwetką i do końca obiadu nie odezwałam się ani słowem.
-Niall, może pokażesz Julii okolicę? Jest tu od dwóch tygodni i nie zna wszystkich niesamowitych miejscy w tym mieście.- odparła Marie. Dostrzegłam kątem oka, że bardzo się ucieszył i od razu przystanął na tę propozycję.
-Z wielką chęcią. Idziemy?- zapytał, wyciągając do mnie rękę. Skinęłam głową i bez słowa poszłam się ubrać. Chwyciłam z komody w przedpokoju okulary Lenonki oraz moją czapkę z daszkiem „full capa” z napisem „SWAG” i wyszłam na zewnątrz. Z tego, co wiem, szliśmy w stronę jakiegoś lasku- Czemu się nie odzywasz? Przez cały obiad byłaś cicha…- zaczął po dziesięciu minutach milczenia.
-Uhm… Dziwisz mi się? Przyjeżdżam tutaj, by spełnić swoje marzenie, a przynajmniej część, a tu taka niespodzianka! Poznaję, całkiem nieświadoma tego, Nialla Horana z One Direction. Jestem z Polski i spotkanie gwiazdy z mojego kraju jest dla mnie czymś niesamowitym…- zaczęłam powoli się otwierać. Chłopak uważnie słuchał, nie przerywając. Dopiero, kiedy skończyłam, westchnął i się ciepło uśmiechnął.
-Nie uważam się za gwiazdę. Spełniłem marzenia, tak samo jak ty robisz to, teraz.- blondyn objął mnie- Chodź. Tu jest śliczne jeziorko.- wskazał palcem odległe miejsce za drzewami. Kiwnęłam głową i ruszyliśmy w tamtą stronę. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Niall miał rację. To było piękne miejsce. Niewielkie jezioro, mostek oraz idealne miejsce na piknik. Wokół drzewa, a na jednym z nim lina wraz z oponą. To chyba miało robić za huśtawkę.
-Ślicznie tutaj.- wyszeptałam, idąc na drewniany pomost. Usiadłam na skraju i zdjęłam buty, by móc zanurzyć w wodzie stopy. W końcu poczułam to niesamowite orzeźwienie. Niall zrobił to samo, po chwili obydwoje siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy.
-Chyba nie przepadasz za naszym zespołem.- ni stąd, ni zowąd zapytał.
-Co? Czemu?- odpowiedziałam pytaniem.
-Nie piszczysz, nie prosisz o autograf…
-No, jasne! Bo myślisz, że tylko takie są wasze fanki. Grubo się mylisz. Jestem waszą fanką, uwielbiam waszą muzykę, uwierz mi. Mam wasze płyty, dałabym wiele, żeby być na waszym koncercie…- zaczęłam wymieniać, gapiąc się w wodę- Ale już mi to nie jest potrzebne. Poznałam Nialla Horana.- zaczęłam piszczeć jak fanka, którą opisał Horan.
-Ej, ej, bardziej pasowała mi wersja poprzedniej Julii. Cicha, spokojna.- zaśmiał się, uderzając mnie delikatnie w ramię. Położyłam głowę na jego ramieniu i cichutko westchnęłam- Obiecaj mi coś. Wiem, że znamy się dwie godziny, ale…
-Jasne, słucham.- spojrzałam na niego.
-Obiecaj, że pozwolisz, bym cię poznał z moimi przyjaciółmi.- nie odrywając wzroku od wody, uśmiechnął się.
-Z wielką chęcią.- przytuliłam go i zachichotałam.
*Rok później*
Po raz kolejny jestem w Londynie, w Starbucksie. Wraz z moimi przyjaciółmi: Harrym Styles` em, Louisem Tomlinson` em, Zaynem Malik` iem oraz Liamem Payn` em , a także z moim chłopakiem Niallem Horanem. Moimi jedynym Horanem. I co z tego, że dzielą nas tysiące kilometrów? Mamy Internet, e-maile, telefony. Jasne, że wciąż jest nam trudno się rozstawać i nie tylko ja płaczę przy pożegnaniach. Ale wspieramy się w tym związku nawzajem. Oczywiście chłopcy bardzo nas dopingują i mówią, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Jestem im za to niesamowicie wdzięczna.
Moje marzenia się spełniają. Powoli, ale jednak. Przez ten rok wiele się zmieniło. Stałam się otwarta, jestem najlepsza z angielskiego, a co najważniejsze, poznałam najwspanialszych ludzi na świecie. Mam nadzieję, że osiągnę jeszcze więcej, bo… Marzenia się spełniają.
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Tak, tak. Długi mi wyszedł ten "jednopart". To jest praca do szkoły dla @ruudda myślę, że wam się spodoba :D. Okay, mogę zdradzić, że następny jednopart będzie o Larrym. Jestem Larry Shipper <ok>.
Okay, więc proszę o jakiekolwiek opinie, komentarze i obserwowanie. Dziękuję! xx

wtorek, 15 stycznia 2013

Wprowadzenie.

Cześć!
Witam na moim kolejnym blogu, poświęconym tematyce One Direction. Jeśli jeszcze nie czytałeś/łaś mojego poprzedniego, odsyłam cię, klikając tutaj , niestety, nie mam weny, by go prowadzić dalej, ale jeśli dostanę przypływu, oczywiście, powrócę.
To zacznijmy od tego, że na blogu pozostaję anonimowa. Kto się dopatrzy, ten będzie wiedział kim jestem, ale nie chcę na każdym blogu się przedstawiać.

Okay! Może teraz trochę na temat bloga. Co tu będzie się znajdowało? Hm. sądzę, że jednoparty i krótkie opowiadania(3-5 rozdziałów) o 1D. Ponieważ zaczynam wiele prac, a ich nie kończę, doszłam do wniosku, że lepiej będzie, jeśli stworzę krótkie, ale naprawdę dobre opowiadania. Oczywiście jodnoparty nie będą tylko jednym członku, każdy o innym. Będę robiła sondy, który chłopak ma być w następnym jednoparcie. 
Wpisy będę dodawała raz w tygodniu, chyba że, dostanę wielkiego przypływu weny. Jak na razie mam napisaną pracę dla Violi, nie mam pojęcia czy podzielić to na dwie części, czy dać w całości.
Co do wyglądu, spokojnie, niedługo się za niego zabiorę, na razie, chciałam Was wprowadzić w mój "świat". Będzie mi bardzo miło, jeśli zaobserwujesz mój blog, przeczytasz i skomentujesz.
To tyle jeśli chodzi o organizacje.
Aha! Byłabym bardzo wdzięczna, jeśli pod danym postem będziecie pisali mi swoje pomysły co do jednopartów. Jeśli chcecie, mogę robić dedykacje. To już zależy od Was. Macie jeszcze jakieś pomysły, nie ma sprawy. Z wielką chęcią Was wysłucham :) x.

Możesz mnie znaleźć na twitterze oraz asku.

Jeśli możesz, follownij mnie x.
Masz pytania, propozycje? Skieruj je na mój ask.

Będę wdzięczna za każdy komentarz, opinię oraz podania bloga dalej. Dziękuję! xx
To byłoby na tyle, pierwszy wpis postaram się dodać, kiedy ogarnę wygląd bloga, czyli może w weekend. To napisania, buraki x!

Blog dedykuję najwspanialszej Violi [ @ruudda ], za to, że tak bardzo podobają jej się moje wypociny i za każdym razem cholernie mnie wspiera. Dziękuję, kochanie <3 x.
A także Carmine [ @KatiniaXD ] za wspaniały adres na bloga! Tobie również dziękuję :) x!