Kopnęłam drzwi swoimi czarnymi glanami, które z hukiem odbiły się o
ścianę, po czym pewnym krokiem weszłam do klasy. Nauczycielka popatrzyła
na mnie zszokowana. Jak zazwyczaj. Pewnie teraz mnie zaprowadzi do
dyra, a on każe zostać po lekcjach w kozie. Chyba śni! I tak się zerwę.
Ku
mojemu zaskoczeniu wróciła do sprawdzania obecności. Przeszłam przez
salę, zrzuciłam z ramienia torbę i usiadłam na krześle. Nogi wyciągnęłam
i położyłam wyprostowane na ławce. Wyciągnęłam gumę i zaczęłam żuć.
Mrs. Callen, bo tak się nazywała, na chwilę wyszła. Po chwili wróciła.
Za nią szedł pewnym krokiem 18-19- letni chłopak. Włosy zaczesane do
góry, z pasemkiem, uroczy uśmiech, czekoladowe oczy. Zjechałam wzrokiem
niżej. Miał krótki rękawek, a jego ręka była cała wytatuowana. Już mi
się on podoba!
- Dzieci!- Powiedziała nauczycielka.
- Nie
ładnie mówić do Siebie w trzeciej osobie, w dodatku w liczbie mnogiej.-
Cała klasa zaczęła się śmiać, a ona poczerwieniała ze złości, gniewu i
jednocześnie zawstydzeniu, które wywołałam. Ja byłam z Siebie dumna.
Nienawidziłam jej. Co poradzę, że jest wredną zdzirą. To ona wybrała
sobie takie życie. Ja tylko jej się za to odpłacam.
- Nie powiem,
chciałam też trochę zainponować nowemu. Słodki jest. I ma gust! Krótki
T-shirt z nadrukiem marihuany (nie wiedziałam, że coś takiego można
nosić!), potargane jeansy - rurki, a do tego stylowe i pasujące do
większości Conversy. Zadziorny uśmiech nie schodził mu z twarzy. I cały
czas się na mnie gapił! Jak uroczo...
[T.I.] OGARNIJ SIĘ! CO TY W OGÓLE MÓWISZ?! UROCZO?! Powrót do rzeczywistości!
-
To jest Zayn. Zayn Malik. Z poprzedniej szkoły go wyrzucono, a więc
przeniósł się tutaj.- Powiedziała z pogardą.- Proszę.- Zwróciła się do
niego.- Usiądź sobie koło kogoś.
Skinął głową i przeszedł między
stolikami. Samantha, dziewczyna wyglądająca jak plastikowa Barbie
zapewne sądziła, że chłopak idzie do niej. Na szczęście minął ją. Jej
mina? Niezapomniana! W końcu doszedł do mojego stolika, odsunął krzesło i
na nie opadł. Patrzył się wciąż na mnie. Ale ja na niego nie.
Wszystko przez to, że parę lat temu obiecałam sobie, że facetom ufać nie będę.
Cztery lata temu chodziłam z takim Zaynem, z poprzedniej szkoły, w moim rodzinnym mieście, Bradford. Mówił
do mnie, że mnie kocha, że jestem miłością na całe życie, ale okazało
się inaczej. Nie dość, że tylko mnie wykorzystywał, bo to wszystkie
projekty, przygotowania robiłam ja z naszej 2-osobowej grupy, to jeszcze
mnie za plecami zdradzał. Ale co można było się innego spodziewać? Ja -
krucha, zawsze pozostająca w cieniu dziewczyna, kujonka, bez większego
stylu, ubrana zazwyczaj w białą bluzkę, szary sweterek i czarne rurki, a
na nogach szare trampki. Na nosie czarne okulary, przez które nie było
widać pięknych, dużych, niebieskich oczu. Zawsze uczesana w wysoki
kucyk, z grzywką. Miałam piękne kasztanowe włosy. Później przefarbowałam
sobie je na czarno. A on? On to wysoki, chudy, silny chłopak z pięknymi
zielonymi, "kocimi" oczami, kruczo-czarnymi włosami, zaczesanymi do
góry, które wyglądały jak fala. Fajnie się ubierał, miał po prostu
świetny gust. Każda dziewczyna ze szkoły na niego leciała. A ja
myślałam, głupia, że on mnie naprawdę kocha. Durna ja. Po tym dostałam
nauczkę. Przepłakałam chyba z miesiąc. A co dalej? Postanowiłam się
zmienić. Przestałam się uczyć zmieniłam mój image. Prawie oblałam
ostatnią klasę gimnazjum przez to! Stałam się chamska, bezczelna i
odporna na ból słowny, który zadają mi rówieśnicy i inni. Teraz każda
osoba chce się za mną przyjaźnić. Chłopcy za mną latają, jak ćma do
światła. Jestem dla nich autorytetem, oni nigdy nie powiedzieliby
nauczycielowi, co o nim sądzą I tu jest różnica - ja tak. Ale ja i tak
ich ignoruję. Mam dwie przyjaciółki, prawdziwe, które znam jeszcze z
przedszkola. Wspierały mnie w najtrudniejszych chwilach. Victoria i
Darcy to dziewczyny, z którymi rozumiemy się bez słów. Kocham je, są
cudowne. Tak bardzo chciałam zapomnieć o Zaynie, a one mi w tym
pomagały. W końcu się udało, już mnie on nie obchodził.
- Hej, mała.- Nowy położył rękę na moim ramieniu, tym samym wyrywając mnie ze swoich namyśleń. Odwróciłam się.
-
Nie jestem mała. Nie zwracaj się tak do mnie.- Powiedziałam dosadnie.- I
zabierz tą rękę z mojego ramienia.- Trzepnęłam ją. Znowu byłam
skierowana w stronę innych ławek.
- [T.I.], przepraszam Cię. Nie
chciałem, aby to się tak potoczyło. Naprawdę! Wybacz mi. A może
spróbujemy jeszcze raz? Tęsknię za Tobą.- Mówił. I wtedy to do mnie
dotarło. To on. Wybiłam sobie jego obraz z głowy, nie pamiętałam go, a
teraz to on... O matko.
- Nie! Nie chcę Ciebie znać!- Krzyknęłam mu w twarz.
- [T.I.]! Uspokój się! Teraz pisz lekcję, bo jak sprawdzę Twój zeszyt, to założę się, że nic tam nie ma!- Zaczęła nauczycielka.
- A ja się założę, że Ty nie masz żadnego faceta. Wtedy byłabyś może chodź trochę lepsza.
- Nie pyskuj! A teraz nie gadaj! Umówicie się po lekcji!
-
Ojej, myślisz, że mi tym pocisnęłaś. Weź się ogarnij.- Klasa wybuchła
śmiechem. Nie rozumiem ich. Ja tylko mówię to, co sądzę To nie jest
zabawne, ale prawdziwe. Wstałam, chwyciłam torbę i skierowałam się do
drzwi.
- A Ty gdzie się wybierasz?
- Wychodzę, nie widać?
Wiem, że nosisz okulary, ale jesteś na tyle ślepa, aby tego nie widzieć?
Kup sobie lepsze szkła.- I wyszłam.
- [T.I.], czekaj!- Za mną pobiegł Zayn.
-
Wal się.- Powiedziałam, odepchnęłam go, a on upadł. Nie wzruszyło mnie
to. Jestem teraz jak kamień - twarda i bez uczuć. Cała ja. Ale to on
sobie na to zapracował. To jego wina. Niech teraz wie, jaki błąd
popełnił. Szybkim krokiem ruszyłam, pokonując kolejne metry krętego
korytarza.
~*~
Partowiec. Nie wiem, ale chyba będą dwie części. Mam
nadzieję, że wam się podoba.
Wika
piątek, 29 marca 2013
wtorek, 19 marca 2013
7. Wszyscy..
-POWIEDZIAŁEŚ IM?!
-NIE!
-ALE JAK TO?!
-Nie było okazji!
-Ja Cię kiedyś chyba zabiję! Co Ty sobie wyobrażasz?! Przyjeżdżam tutaj, będę z wami święta obchodzić, ale nie! Oni nic o mnie nic nie wiedzą, bo nie było okazji!-Powiedziałam z ironią, Naprawdę, aby być takim debilem, to jest sztuka.
-Ale przepraszam! Wybacz mi, więcej to się nie powtórzy!-Hazza błagalnie padł na kolana, z rękami złożonymi, jak do modlitwy.-Wybacz, [T.I.], daj mi jeszcze jedną szansę!-Wygląd Harolda, i zachowanie doprowadziło Cię do śmiechu. Próbowałam się opanować i udawać złą oraz srogą, ale przy takim dziecku, jakim był Harry - było to wręcz niemożliwe!
-No dobra pajacu, ale teraz idziemy im o wszystkim powiedzieć, dobrze? Chcę, aby wiedzieli o mnie wszystko, co muszą...
-Dowiedzą się, spokojnie. A teraz chodź i świętuj z nami to cudowne święto, którym jest Boże Narodzenie!
-Dobra...-Powiedziałam.-Jednak nie jestem do końca przekonana... A może jednak im powiedzieć to teraz...? Na początku... ?
-Ale co powiedzieć?-Do pokoju wpadł Lou. A więc tak jak myślałam - cały czas stali pod drzwiami i podsłuchiwali. Skąd to wiem? Bo gdy Loui się pojawił, to reszta też się wyłoniła zza drzwi.-Jesteście razem?-Zapytał. My, to znaczy ja z Harrym, popatrzyliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy śmiechem. Reszta nie wiedziała, o co nam chodzi. Jednak po chwili już się uspokoiliśmy.
-Ja? Z Harrym?-Ponownie napadł mnie śmiech. Hazze też.
-Ja? Z [T.I.]?-Teraz śmieliśmy się obydwoje.
-My jesteśmy jedynie przyjaciółmi!-Powiedziałam w uśmiechu.
-A nie parą!- Dokończył za mnie Loczek.
-To o czym wy mówiliście? Wszystko słyszeliśmy!
-A więc podsłuchiwaliście, prawda Niall?
-No...No...To znaczy...
-To znaczy, że tak.-Uśmiechnęłam się serdecznie.
-A więc o czym mówiliście? O czym nie wiemy, a powinniśmy?- Momentalnie uśmiech zszedł mi z twarzy, a na niej pojawiło się zakłopotanie. Spojrzałam kątem oka na kociarza. Jego twarz przybrała podobny obraz.
-Chodźcie, musimy gdzieś pojechać. Tam wam wszystko wytłumaczymy...-Zaczął twój przyjaciel.
-A nie możecie tutaj?
-Nie, niestety, ale nie. Tylko ubierzcie się ciepło...
-Dobra.-Chłopcy krzyknęli chórem, po czym wyparowali z pokoju. Popatrzyłam na Harolda. Na jego twarzy nie znajdował się, jak zazwyczaj - uśmiech, ale zakłopotanie i przygnębienie. Popatrzył na mnie, przeszywając swoimi zielonymi tęczówkami na wylot. Jego kocie oczy szkliły się. Wyszeptał zwykłe 'Przepraszam' i wyszedł z pokoju. Stałam jeszcze przez chwile tam sama, na środku pomieszczenia. Patrzyłam przed siebie, licząc, że odpowiedź się jakoś ujawni. Na co odpowiedź? Odpowiedź na trudne pytania, o tym, jak sobie teraz poradzić, co zrobić, co wybrać, co jest dobre, a co złe. Dla mnie było to trudne.
-[T.I.] pospiesz się!-Z dołu było słychać Zayna.
-Już idę!-Odkrzyknęłam, po czym szybko wpadając do pokoju, zabrałam kurtkę i wypadając, tak samo szybko jak się w tym pokoju znalazłam, zbiegłam po schodach. W przedpokoju ubrałam kurtkę, w pośpiechu buty i wyszłam z domu. W aucie czekali już chłopcy. Wow. Szybcy są, szczególnie Zayn! Zazwyczaj to na niego ostatniego czekamy. No nic. Wsiadłam do samochodu, zajęłam miejsce koło kierowcy i jechałam przez drogę w milczeniu, w głowie wymyślając wytłumaczenie i inne monologi...
-Ej, Ty! Loczek!-Zaczął marchewkozjadacz, wychylając się zza mojego siedzenia. Jego ton głosu mnie rozbawił.-Włącz ogrzewanie, bo tutaj za chwilę padniemy z zimna!
-Dobra, dobra.-Harreh przekręcił pokrętło. A, no tak! Nie wspomniałam, że mamy zimę.
Jechaliście już przez 30 minut, na dworze zaczął padać biały puch, zwany śniegiem, drogi były nadal opasane śliską powłoką z lodu, drzewa były przyozdabiane szronem, a szyby w aucie były zaparowane. Warunki do jazdy -> okropne!
-Odezwiesz się coś, [T.I.]?-zapytał się Liam.
-Hę?
-Od pół godziny nic nie mówisz. Może się w końcu odezwiesz?
-Aha.
-...
-No, odezwałam się.-Wyszczerzyłam się. Za to mina Liama była zniewalająca. Zaczęłam się chichrać. Nie mogłam przestać! Dady jedynie gapił się na mnie tymi swoimi brązowymi tęczówkami. Do mnie dołączyła reszta. Śmiech wypełnił całe autko. Mój serdeczny przyjaciel Hazza popatrzył się na mnie uroczo, ukazując swoje anielskie dołeczki. Zatopiłam się w jego dużych, kocich, zielonych oczach.
-Harry! Uważaj!-Usłyszałam jedynie krzyk Nialla, po czym poczułam przeszywający mnie ból, który był tak mocny, że nie do opisania. Przed oczami miałam ciemność. Jednak po chwili ból przeszedł, a ja już nic nie czułam...
*2 lata później*
*Narracja 3-osobowa*
Chłopcy stali nad grobem [T.I.] i Harry'ego. Ich przyjaciół. Oni już nie żyli. Nie żyli już przez dwa lata, przez wypadek,z którego nie wyszli żywo. Jak to się stało, pytacie? A więc tak:
A więc tak to się skończyło. Ciężarówka uderzyła w nich. [T.I.] i Harold nie przeżyli, reszta wyszła z tego, jednak był to cud, dla niektórych. Wiele osób sądzi, że to właśnie oni, czyli Hazz i jego przyjaciółka, uratowali resztę, gdyż to oni pierwsi zginęli. Przez to, ich duchy uchroniły resztę. Dzięki nim żyją..
Tak ogólnie jestem Wika. To mój pierwszy imagin tutaj. Chyba go nie zawaliłam, co? ;>
-NIE!
-ALE JAK TO?!
-Nie było okazji!
-Ja Cię kiedyś chyba zabiję! Co Ty sobie wyobrażasz?! Przyjeżdżam tutaj, będę z wami święta obchodzić, ale nie! Oni nic o mnie nic nie wiedzą, bo nie było okazji!-Powiedziałam z ironią, Naprawdę, aby być takim debilem, to jest sztuka.
-Ale przepraszam! Wybacz mi, więcej to się nie powtórzy!-Hazza błagalnie padł na kolana, z rękami złożonymi, jak do modlitwy.-Wybacz, [T.I.], daj mi jeszcze jedną szansę!-Wygląd Harolda, i zachowanie doprowadziło Cię do śmiechu. Próbowałam się opanować i udawać złą oraz srogą, ale przy takim dziecku, jakim był Harry - było to wręcz niemożliwe!
-No dobra pajacu, ale teraz idziemy im o wszystkim powiedzieć, dobrze? Chcę, aby wiedzieli o mnie wszystko, co muszą...
-Dowiedzą się, spokojnie. A teraz chodź i świętuj z nami to cudowne święto, którym jest Boże Narodzenie!
-Dobra...-Powiedziałam.-Jednak nie jestem do końca przekonana... A może jednak im powiedzieć to teraz...? Na początku... ?
-Ale co powiedzieć?-Do pokoju wpadł Lou. A więc tak jak myślałam - cały czas stali pod drzwiami i podsłuchiwali. Skąd to wiem? Bo gdy Loui się pojawił, to reszta też się wyłoniła zza drzwi.-Jesteście razem?-Zapytał. My, to znaczy ja z Harrym, popatrzyliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy śmiechem. Reszta nie wiedziała, o co nam chodzi. Jednak po chwili już się uspokoiliśmy.
-Ja? Z Harrym?-Ponownie napadł mnie śmiech. Hazze też.
-Ja? Z [T.I.]?-Teraz śmieliśmy się obydwoje.
-My jesteśmy jedynie przyjaciółmi!-Powiedziałam w uśmiechu.
-A nie parą!- Dokończył za mnie Loczek.
-To o czym wy mówiliście? Wszystko słyszeliśmy!
-A więc podsłuchiwaliście, prawda Niall?
-No...No...To znaczy...
-To znaczy, że tak.-Uśmiechnęłam się serdecznie.
-A więc o czym mówiliście? O czym nie wiemy, a powinniśmy?- Momentalnie uśmiech zszedł mi z twarzy, a na niej pojawiło się zakłopotanie. Spojrzałam kątem oka na kociarza. Jego twarz przybrała podobny obraz.
-Chodźcie, musimy gdzieś pojechać. Tam wam wszystko wytłumaczymy...-Zaczął twój przyjaciel.
-A nie możecie tutaj?
-Nie, niestety, ale nie. Tylko ubierzcie się ciepło...
-Dobra.-Chłopcy krzyknęli chórem, po czym wyparowali z pokoju. Popatrzyłam na Harolda. Na jego twarzy nie znajdował się, jak zazwyczaj - uśmiech, ale zakłopotanie i przygnębienie. Popatrzył na mnie, przeszywając swoimi zielonymi tęczówkami na wylot. Jego kocie oczy szkliły się. Wyszeptał zwykłe 'Przepraszam' i wyszedł z pokoju. Stałam jeszcze przez chwile tam sama, na środku pomieszczenia. Patrzyłam przed siebie, licząc, że odpowiedź się jakoś ujawni. Na co odpowiedź? Odpowiedź na trudne pytania, o tym, jak sobie teraz poradzić, co zrobić, co wybrać, co jest dobre, a co złe. Dla mnie było to trudne.
-[T.I.] pospiesz się!-Z dołu było słychać Zayna.
-Już idę!-Odkrzyknęłam, po czym szybko wpadając do pokoju, zabrałam kurtkę i wypadając, tak samo szybko jak się w tym pokoju znalazłam, zbiegłam po schodach. W przedpokoju ubrałam kurtkę, w pośpiechu buty i wyszłam z domu. W aucie czekali już chłopcy. Wow. Szybcy są, szczególnie Zayn! Zazwyczaj to na niego ostatniego czekamy. No nic. Wsiadłam do samochodu, zajęłam miejsce koło kierowcy i jechałam przez drogę w milczeniu, w głowie wymyślając wytłumaczenie i inne monologi...
-Ej, Ty! Loczek!-Zaczął marchewkozjadacz, wychylając się zza mojego siedzenia. Jego ton głosu mnie rozbawił.-Włącz ogrzewanie, bo tutaj za chwilę padniemy z zimna!
-Dobra, dobra.-Harreh przekręcił pokrętło. A, no tak! Nie wspomniałam, że mamy zimę.
Jechaliście już przez 30 minut, na dworze zaczął padać biały puch, zwany śniegiem, drogi były nadal opasane śliską powłoką z lodu, drzewa były przyozdabiane szronem, a szyby w aucie były zaparowane. Warunki do jazdy -> okropne!
-Odezwiesz się coś, [T.I.]?-zapytał się Liam.
-Hę?
-Od pół godziny nic nie mówisz. Może się w końcu odezwiesz?
-Aha.
-...
-No, odezwałam się.-Wyszczerzyłam się. Za to mina Liama była zniewalająca. Zaczęłam się chichrać. Nie mogłam przestać! Dady jedynie gapił się na mnie tymi swoimi brązowymi tęczówkami. Do mnie dołączyła reszta. Śmiech wypełnił całe autko. Mój serdeczny przyjaciel Hazza popatrzył się na mnie uroczo, ukazując swoje anielskie dołeczki. Zatopiłam się w jego dużych, kocich, zielonych oczach.
-Harry! Uważaj!-Usłyszałam jedynie krzyk Nialla, po czym poczułam przeszywający mnie ból, który był tak mocny, że nie do opisania. Przed oczami miałam ciemność. Jednak po chwili ból przeszedł, a ja już nic nie czułam...
*2 lata później*
*Narracja 3-osobowa*
Chłopcy stali nad grobem [T.I.] i Harry'ego. Ich przyjaciół. Oni już nie żyli. Nie żyli już przez dwa lata, przez wypadek,z którego nie wyszli żywo. Jak to się stało, pytacie? A więc tak:
Biały puch padał coraz mocniej, droga była przyozdobiona lodem,
drzewa szronem, a szyby, jakby chcąc utrudnić jazdę - czasy czas były
zaparowane. Mimo iż kierowca, którym był w tamtej chwili Harry, co
chwila je oczyszczał ręką, po chwili znów był ten sam problem. Jednak on
się nie poddawał, i chodź wszyscy wiedzieli, że go to drażniło, cały
czas próbował. W pewnym momencie wszyscy zaczęli się śmiać. Nagle Niall
zauważył ciężarówkę, która jedzie wprost na nich! Próbował ostrzec
Hazze, ale nic to nie dało. Było za późno... A dlaczego Loczek sam nie
zauważył pędzącego na nich auta? Bo wpatrywał się w piękne, duże,
niebieskie oczy [T.I.], które były przepełnione radością, ale też
troską. To było ostatnie, co widział...
A więc tak to się skończyło. Ciężarówka uderzyła w nich. [T.I.] i Harold nie przeżyli, reszta wyszła z tego, jednak był to cud, dla niektórych. Wiele osób sądzi, że to właśnie oni, czyli Hazz i jego przyjaciółka, uratowali resztę, gdyż to oni pierwsi zginęli. Przez to, ich duchy uchroniły resztę. Dzięki nim żyją..
Na myśl o wspomnieniach starych przyjaciół, gdyż w tym miejscu,
na cmentarzu zawsze one powracają, w każdym oku obecnych tu chłopaków
pojawiły się łzy. Jedynie Niall, który płakał od początku, wtulony był w
kurtkę Liama. Łzy smutku, przygnębienia, bólu, rozpaczy...Bo przecież
już nikt im przyjaciół nie zwróci...Dzisiaj mija rocznica ich śmierci,
dokładnie dwa lata. Dla wszystkich pamiętna data, ale nie kojarząca się z
dobrym. Louis, najbliższy przyjaciel zielonookiego, najbardziej to
wszystko przeżywał. Jednak nie okazywał tego aż tak bardzo, chcąc dać
dobry przykład reszcie, jako najstarszy. Jednak nie było mu łatwo.
Stracił najlepszego przyjaciela...
Pewnie jest jeszcze jedno, co wam chodzi po głowie, a mianowicie, co
Harry nie powiedział reszcie o [T.I.], prawda? Jednak tego już się nie
dowiemy...
Oni zabrali swoją tajemnicę do grobu...
~*~
No hej! Jestem tutaj nową autorką. Cieszycie się? ;>Tak ogólnie jestem Wika. To mój pierwszy imagin tutaj. Chyba go nie zawaliłam, co? ;>
#Informacja 2
Cześć :)! Jak obiecałam, dzisiaj ogłoszenie wyników.
Zgłosiło się mało osób, ale tak czy siak, dziękuję, że ktoś w ogóle próbował. Może nie będę owijała w bawełnę, tylko przejdę do wyników.
Pierwszą, na tym blogu, współautorką zostaje Wiktoria. Możecie ją znać z twittera na którym podpisuje się jako ToTaFajna
Gratuluję. Nie wstawiam jej imagina, bo nie pytałam o zgodę. Jeśli będzie chciała, zrobi to sama. Postaram się jak najszybciej dodać ją do współautorów.
Mam nadzieję, że Wiktorii będzie się dobrze pisało na tym blogów i nie będziemy miały żadnych problemów.
Mam nadzieję, że Wiktoria, jak najszybciej zacznie się udzielać na tym blogu.
xx.
Zgłosiło się mało osób, ale tak czy siak, dziękuję, że ktoś w ogóle próbował. Może nie będę owijała w bawełnę, tylko przejdę do wyników.
Pierwszą, na tym blogu, współautorką zostaje Wiktoria. Możecie ją znać z twittera na którym podpisuje się jako ToTaFajna
Gratuluję. Nie wstawiam jej imagina, bo nie pytałam o zgodę. Jeśli będzie chciała, zrobi to sama. Postaram się jak najszybciej dodać ją do współautorów.
Mam nadzieję, że Wiktorii będzie się dobrze pisało na tym blogów i nie będziemy miały żadnych problemów.
Mam nadzieję, że Wiktoria, jak najszybciej zacznie się udzielać na tym blogu.
xx.
czwartek, 14 marca 2013
#Informacja
Na wstępie: przepraszam, że nie ma jeszcze nowego imaginu, ale naprawdę, postaram się jak najszybciej coś dodać.
Mam dla was pewną informację. Ponieważ prowadzę tego bloga sama, to jest mi ciężko wymyślać nowe pomysły na imaginy.
Postanowiłam, że poszukam osoby, która zgodziłaby się ze mną prowadzić tego bloga. Raz będę ja dodawała, raz druga osoba. Uwierzcie mi, że samemu jest trudno. Nie chcę pisać krótkich na pół stronę imaginów, dlatego chciałabym prowadzić tego bloga z kimś, byście nie czekali na mój imagin pół miesiąca.
Soo... jeśli lubisz pisać imaginy, chciał(a)byś spróbować swoich sił, zapraszam.
Kryteria, które musisz spełniać:
Napisz imagina na minimalnie pół strony w Wordzie, a maksymalnie na półtorej. Obojętnie na jaki temat. Ale mile widziana tematyka fanfiction.
Mam dla was pewną informację. Ponieważ prowadzę tego bloga sama, to jest mi ciężko wymyślać nowe pomysły na imaginy.
Postanowiłam, że poszukam osoby, która zgodziłaby się ze mną prowadzić tego bloga. Raz będę ja dodawała, raz druga osoba. Uwierzcie mi, że samemu jest trudno. Nie chcę pisać krótkich na pół stronę imaginów, dlatego chciałabym prowadzić tego bloga z kimś, byście nie czekali na mój imagin pół miesiąca.
Soo... jeśli lubisz pisać imaginy, chciał(a)byś spróbować swoich sił, zapraszam.
Kryteria, które musisz spełniać:
- Mieć (rocznikowo) 14 lat
- Nie pisać ".!" i inne
- Napisać imagin minimalnie na pół strony w Wordzie, a maksymalnie półtorej
- Mieć wyobraźnię
- Musisz być zainteresowana/y tematyką One Direction
- * Jeśli masz swojego bloga, prześlij go ze swoją pracą
- * Jeśli masz swojego bloga z imaginami/opowiadaniem możesz przesłać pracę, którą masz na blogu
*Nie jest konieczne posiadanie bloga, ale jeśli masz, to miło by mi było, jeśli podał(a)byś mi link :)
Napisz imagina na minimalnie pół strony w Wordzie, a maksymalnie na półtorej. Obojętnie na jaki temat. Ale mile widziana tematyka fanfiction.
PRACE MOŻECIE PRZESYŁAĆ DO KOŃCA MARCA OSIEMNASTEGO MARCA NA ADRES:
fuckmehoran69@interia.pl
sobota, 2 marca 2013
6. Zayn
Stoję
przed półką ze słodyczami i po raz kolejny czuję się brudna. Nie, nie
cieleśnie, a duchowo. Po raz kolejny rozglądam się na wszystkie strony, czy
nikt nie patrzy. Następnie chowam kilka batoników pod moją brudnozieloną
kurtkę. Widzę, że ktoś się zbliża. Odsuwam się klika kroków od stoiska,
oglądając coś obok. Po chwili, jednak odsuwam się i kieruję się w stronę
wyjścia. Żegnam się, jak gdyby nigdy nic. Wychodzę na zimne ulice Nowego Jorku.
Kieruję się w stronę Broadway Dance Center oraz jem… ukradzionego Snickersa.
Poprawiam swój plecak i idę wpatrzona w ziemię.
Po
raz kolejny, zastanawiam się dlaczego to zrobiłam, czemu ukradłam tego
pieprzonego batonika. Jednak po chwili znowu odzyskuję świadomość, że nie mam
domu, rodziny, mam chłopaka, ale to inna bajka. Chociaż pasuje do tego opisu.
Dave jest moim chłopakiem… który mnie bije, tak po prostu, bez okazji. Jestem z
nim już dwa lata. Mogłabym z nim zerwać, ale to on daje mi wyżywienie, nowe
ubrania. Dzięki niemu jeszcze żyję. On sam mieszka w jakimś apartamencie i tak,
mogłabym u niego mieszkać, ale, co noc biłby mnie, znęcał się nade mną. Wolałam
nie ryzykować. No więc, gdzie spałam? Tam, gdzie było miejsce, często w
schroniskach dla nieletnich. W dzień dawałam sobie radę, pomimo braku
pieniędzy. Jednak łapałam jakieś roboty jednodniowe, grabienie liści, czy
roznoszenie ulotek.
Co
z moimi rodzicami? Obydwoje zginęli w wypadku samochodowym. To przykre, ale
nikt z rodziny nie chciał mnie przygarnąć, mam aktualnie siedemnaście lat i
włóczę się po całym Nowym Jorku.
Stałam
akurat przy sygnalizacji, czekając na zielone, kiedy usłyszałam znajomą
piosenkę. Wyjęłam z kieszeni kurtki telefon, który także dostałam od Dave`a i
odebrałam.
-Dave?-
odchrząknęłam i ruszyłam dalej.
-Gdzie
ty jesteś?!- krzyknął na powitanie. Taki właśnie był.
-Na
mieście…- wyszeptałam.
-Masz
być za dwadzieścia minut w domu. W innym przypadku porozmawiamy inaczej.-
warknął i rozłączył się. Potrząsnęłam głową i włożyłam aparat do kieszeni.
Nie
miałam zamiaru wracać do niego. Żeby znowu mu nawytykał, że jestem dziwką,
pewnie się puszczam, bez niego byłabym zerem? Wolałam tego uniknąć.
Szłam
w stronę Broadway Dance Center, kiedy na deptaku usłyszałam dźwięk muzyki i
oklaski. Przedarłam się przez tłum przechodniów i podeszłam bliżej. Grupka chłopaków
tańczyła breakdance. Uśmiechnęłam się, bo byli to ludzie, których znałam ze
szkoły tanecznej. Marc, Steven, Ben, Spencer i Eric. Nie byliśmy ze sobą
blisko, ale mówiliśmy sobie cześć. Steven zauważył mnie jako pierwszy i
pomachał. Zaprosił do siebie, niepewnie podeszłam do niego i zaczęliśmy
rozmawiać.
-Gdzie
idziesz?- spytał, zerkając na kolegów.
-Do
studia.- uśmiechnęłam się.
-Philip
jest dzisiaj do osiemnastej. Muszę lecieć.- chłopak poczochrał mi włosy i
odszedł. Cofnęłam się i ponownie ruszyłam do szkoły.
Philip
jest jednym z nauczycieli w Broadway Dance Center uczy tam breakdance’ u, czyli
stylu, który uwielbiam najbardziej. Kiedy go tańczę, zawsze mogę wyładować w
nim emocje, co w moim przypadku jest wskazane. Owszem, Philip jest bardzo
przystojny, ale przychodzę tam tylko po to, by popatrzeć na tych utalentowanych
ludzi i czegoś się nauczyć.
Pod
budynek doszłam w piętnaście minut. Skierowałam się do recepcji, przywitałam ze
wszystkimi i wjechałam windą na drugie piętro, gdzie znajdowała się salka. Na
korytarzu stali uczniowie. Uśmiechnęłam się i weszłam do środka.
-Zaczynamy
za…- wysoki brunet odwrócił się w moją stronę i posłał mi szczery uśmiech.-
Rachel, miło cię widzieć.- chłopak podszedł do mnie, przytulił i ucałował w
czubek głowy. Nie był moim przyjacielem, raczej dobrym kolegą.
-Nie
przeszkadzam?- zapytałam, zdejmując plecak i kładąc go na parapecie.
-Nie,
nie. Zostań. Fajnie, że przyszłaś. Usiądź.- dwudziestoparolatek wskazał mi
miejsce na parapecie, podziękowałam i usiadłam na nim.- Kończę za dwie godziny.
-Tak,
wiem. Spotkałam całą piątkę.- zachichotałam. Do sali zaczęli wchodzić
uczniowie. Po dziesięciu minutach rozgrzewki, Philip powtórzył wszystkie kroki
z poprzedniej lekcji.
Lubiłam
przychodzić do niego, zawsze podpatrzyłam jakieś kroki, a resztę sama
wymyślałam. Korzystałam z prawie każdej okazji, by tańczyć. Czy były to
koncerty albo jakieś inne konkursy, zawsze tańczyłam sobie gdzieś, gdzie mnie nie
widać, tak, bym nikomu nie przeszkadzać.
Zajęcia
skończyły się po półtorej godzinie, trwałyby dłużej, ale Philip i sześć osób
szło na Time Square Visitor Centre, gdzie mieli pokazać swoje umiejętności
obcym ludziom.
-Hey,
Rachel, idziesz z nami?- zapytał, zakładając swoją skórzaną kurtkę.
-Ja?-
wybałuszyłam oczy.- Na co ja?
-No,
przestań! Wiele razy ci mówiłem, że świetnie tańczysz!- chłopak złapał mnie za
nadgarstek i pociągnął z sobą.
Na
miejsce dotarliśmy po pół godzinie, ponieważ były godziny popołudniowe, ludzie
wracali z miast.
Z
grupką uczniów i Philipem postanowiliśmy postawić bum boxa przy fontannie, a
sami „rozbiliśmy się” obok. Usiadłam obok sprzętu i obserwowałam, jak wszyscy
się przygotowują. Phil właśnie taki był, nie ograniczał się tylko do studia,
ale chciał przygotować swoich podopiecznych do różnych występów publicznych,
był jednym z najbardziej kreatywnych ludzi, których miałam zaszczyt poznać. Po
kliku minutach, mężczyzna włączył aparat, a z głośników poleciały pierwsze
melodie. Usiadłam po turecku i przyglądałam się wszystkim. Wokół grupki zaczęli
się zbierać przechodnie, wrzucając do czapki z daszkiem, jakieś drobne. Patrzyłam
na tych uzdolnionych ludzi i naprawdę im tego zazdrościłam.
Siedziałam
tak jeszcze przez kilka minut, kiedy podszedł do mnie ich nauczyciel.
-Rachel,
pokaż co potrafisz, proszę!- szturchnął mnie w brzuch, aż zgięłam się w pół.
-Przestań.-
wywróciłam oczami.- Dobrze wiesz, że nie potrafię.
-Philip
dobrze mówi!- przytaknął mu jeden z uczniów, Simon. Nie ulegałam, aż po chwili
wszyscy klaskali i wymawiali moje imię. Powiem szczerze, speszyłam się, ale w
końcu dałam się namówić. Pożyczyłam gumkę do włosów od jednej z dziewczyn,
związałam je i wzięłam głęboki wdech. Uśmiechnęłam się i zrobiłam pierwszy
krok, później wszystko już poszło z górki. Właśnie byłam przy kolejnej części
układu, kiedy poczułam mocne szarpnięcie, upadłam na ziemię i poczułam ból w
ręku.
-Co
ty robisz?!- doniosły głos od razu mnie ocucił. Dave.- Po jaką cholerę robisz z
siebie pośmiewisko?!
-Dave…-
jęknęłam, próbując wstać z ziemi. Kiedy już do zrobiłam, chłopak chwycił mnie
za ramiona, czyli tam, gdzie najbardziej mnie bolało.
-Zamknij
się!- warknął. Tłum ucichł. Patrzyłam się na nich przerażona. Jak najszybciej
chciałam stamtąd uciec albo spalić się ze wstydu.
-Człowieku,
uspokój się!- do mojego „chłopaka” podbiegł Philip.
-Zamknij
mordę! Nie twoja sprawa!- popchnął go i wylądował w fontannie. Wszyscy patrzyli
się z uwagą. Nie liczyłam na pomoc ze strony grupy, byli młodzi, bali się. Ale
ktoś, do jasnej cholery, mógł wezwać do pieprzoną policję.
-Dave,
uspokój się.- zagryzłam wargę, by nie popłakać się, chociaż w oczy miałam już
łzy.
-Mówiłem,
żebyś była zaraz w domu!- po raz kolejny złapał mnie za ubrania, potrząsając mną.
Następnie dostałam w twarz. Uderzył mnie, po raz kolejny.
-Hey!-
po chwili usłyszałam nieznajomy głos. Nie mogłam już wytrzymać, rozpłakałam się
i złapałam się za prawy policzek.- Taki jesteś męski, że kobiety bijesz?- nie
zdążyłam się uspokoić, a nieznajomy już okładał Dave`a pięściami. Pomogłam
Philipowi wyjść z wody, następnie podeszłam do chłopaka. Miał rozcięty łuk
brwiowy, a z nosa leciała mi krew. Po raz kolejny się rozpłakałam. Nie
martwiłam się o Dave`a. Po chwili wstał spojrzał na mnie wrogo i powiedział:
-Pożałujesz
tego, zobaczysz.- warknął i odszedł. Schowałam twarz w dłoniach, jednak po
kilku sekundach poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
-Wszystko
dobrze?- zapytał, podając mi dłoń. Tłum zaczął się rozchodzić, a grupa tancerzy
stała oszołomiona i szeptała coś pomiędzy sobą.
-Tak,
dziękuję. I… przepraszam.- usiadłam przy fontannie, spojrzałam na Philipa i
wtuliłam się w niego.- Phil… ja, przepraszam.
-To
nie twoja wina, musiał kiedyś dostać. Dzięki, ocaliłeś ją.- mężczyzna podał
nieznajomemu dłoń i ciepło się uśmiechnął.
-Nie
ma sprawy, nikt nie będzie n moich oczach bił kobiety.
-Musisz
jechać do szpitala, nie wygląda to ciekawie…- wskazał na jego rany.
-Spokojnie,
wracam do hotelu, zaraz spróbuję to… naprawić.- zachichotał.
-Rachel,
wracamy?- spytał Philip, spoglądając na mnie.
-Daleko
macie?- zapytał wysoki brunet z blond kosmykiem na czole. Był uroczy. Phil
wzruszył ramionami.- Mam czas, zaopiekuję się nią, a następnie zdecydujemy
razem, co dalej.
-Skontaktuj
się ze mną, dobrze?- nauczyciel poprosił, podając mu wizytówkę. Chłopak skinął
głową. Wstałam z zimnego siedzenia i podeszłam do niego.
Ruszyliśmy
do hotelu. Ponieważ budynek znajdował się po drugiej stronie ulicy, dotarliśmy
tam po niecałych pięciu minutach. Był to jeden z najdroższych hoteli w Nowym
Jorku. Chłopak mieszkał na dziewiątym piętrze i miał widok na panoramę miasta.
Przez całą drogę nie odzywałam się, nie miałam odwagi, nawet nie wiedziałam kim
jest, pozwoliłam się mu zaopiekować.
-Rozgość
się…- uśmiechnął się, zapraszając mnie do środka. Rozejrzałam się i powoli
wchodziłam do środka.- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy, zaraz wrócę,
opowiesz mi coś o sobie.- uśmiechnął się i zniknął za drzwiami.
Jego
pokój był duży, przestronny, widać było, że go stać… chociaż… ten chłopak
cholernie mi kogoś przypominał, ale za skarby świata, nie mogłam sobie
przypomnieć kogo. Usiadłam na kanapie i po raz kolejny schowałam twarz w
dłoniach, ale po kilku sekundach usłyszałam czyjś głos.
-Zayn,
wiesz może…- spojrzałam na drzwi, w których stał wysoki blondyn.- Przepraszam,
ale…- chłopak zerknął na drzwi.- Cholera, dwieście czternaście B. Dobrze
trafiłem…- podrapał się po głowie i spojrzał na mnie.
-Ouch,
przepraszam. Nie wiem, kto tu mieszka, ale bardzo możliwe, że… Zayn!- zatkałam
usta.- Niall?- wstałam z kanapy, spojrzałam na niego i po raz kolejny bylam
oszołomiona.
-Tak,
tak. Niall Horan. Kurde, Zayn mi nic nie mówił…
-Cześć,
Niall. Co tam?- wysoki brunet wszedł do pokoju z plastrami w ręku.
-Weź
mi wytłumacz, bo…
-Ach!
Wybacz. To jest Niall. A to…- chłopak westchnął.- Wybacz, nie wiem jak masz na
imię.
-Rachel.-
uśmiechnęłam się i podałam rękę obydwu chłopcom.
-Zayn,
przyprowadziłeś dziewczynę i nie wiesz jak ma na imię? Proooszę cię! Co ci się
stało w… tutaj. Nie wiem, jak to się nazywa.- blondyn skrzywił usta.
-Łuk
brwiowy.- Zayn zachichotał i przykleił na ranę plaster.- Długa historia, ale
obiecuję, że wam opowiem wszystko. A teraz przepraszam, ale muszę załatwić
sprawę.
-Okay,
ale… właśnie! Nie wiesz, gdzie jest moje opakowanie z żelkami?
-Nie,
nie wiem.- jęknął.
-Dobra,
nie bulwersuj się. Bądź gotowy, niedługo mamy wywiad.- chłopak zniknął i
zamknął za sobą drzwi.
-Czemu
nie powiedziałeś, że ty to… Zayn.- wyszeptałam.
-A
po co? Wolę, jak na spokojnie poznaję ludzi. Ale widzę, że poznałaś już naszego
żarłoka.- chłopak potrząsnął głową i usiadł obok mnie.- Wiem, że może być dla
ciebie to nieprzyjemne, ale… opowiesz mi, co tak naprawdę się stało? Chciałbym
ci jakoś pomóc.- chłopak uniósł kącik ust do góry. Kiwnęłam głową.
Zaczęłam
mu opowiadać o całym moim życiu. Po prostu miałam taką konieczność, może to i
dobrze? Nie znał mnie i nie będzie oceniał mnie po samym wyglądzie. Zayn
słuchał, za co byłam mu wdzięczna. Nie pominęłam faktu, że nie mam rodziców,
nie mam gdzie mieszkać. On nadal słuchał.
-Świetnie
tańczysz.- uśmiechnął się, kiedy zakończyłam swoja opowieść. Zaśmiałam się.-
Naprawdę! Zawsze chciałem mieć talent do tańczenia.
-Ale
masz talent do śpiewania i to niemały.- uśmiechnęłam się, spuszczając głowę.
Chłopak spojrzał na zegarek.
-Posłuchaj,
mam propozycję. To było naprawdę straszne, co mi opowiedziałaś, wzruszyłem się,
tyle przeszłaś, a się nie poddajesz. Jestem z ciebie dumny.- chłopak przytulił
mnie do siebie. Po policzku zaczęły spływać łzy, objęłam chłopaka.
Potrzebowałam tego.- Za godzinę mam wywiad w radiu. Z całym zespołem. Może to
niebezpieczne, ale czuję taką potrzebę, by ci pomóc. Zróbmy tak, przez ten
czas, kiedy mnie nie będzie, opowiem chłopcom o tobie, zdecydujemy razem, co
zrobimy, zgoda?- wybałuszyłam oczy.
-Zayn,
ja nie chcę, żebyś przeze mnie zepsuł sobie reputację. Masz dziewczynę, co
prasa powie na temat, że przygarnąłeś jakąś obcą dziewczynę do hotelu? Nie, to
nie wchodzi w grę.
-Perrie
i ja, mamy do siebie zaufanie, zadzwonię do niej, daj sobie pomóc, dziewczyno.
Nie chcę, żebyś tam wróciła i wiodła takie same życie. Nie dyskutuj, decyzja
podjęta. Porozmawiam z chłopcami. A prasą się nie przejmuj. Prawdziwi fani
zrozumieją, czemu jest tak, a nie inaczej. No, już. Rachel.- chłopak spojrzał
na mnie swoimi czekoladowymi oczami.
-Zgoda.
Dziękuję, Zayn. Cholernie ci dziękuję.- wyszeptałam.
Chłopcy
po godzinie byli już w radiu. Udzielali wywiadu, tak, słuchałam ich, zostałam w
hotelu, żeby się nie narażać. Przez ten czas umyłam się i wskoczyłam w
poprzednie ubrania. Następnie siedziałam i oglądałam telewizję. Po dwudziestej
pierwszej, cały zespół wrócił. Do pokoju Zayna.
-Cześć!-
wszyscy przywitali się, przytulając mnie do siebie. To było niesamowite
uczucie, w jeden dzień spotyka cię coś strasznego, ale także poznajesz zespół,
który ma miliony fanów. Siedzieliśmy na kanapie i wymienialiśmy się
spojrzeniami.
-Rachel…-
zaczął Zayn.- Mamy wyjście awaryjne.- przejechał dłonią po swoich gęstych
włosach.
-Porozmawiamy
z menagerem jeszcze dzisiaj. Mamy trzy osoby, które tańczyłyby na naszych
koncertach, rozumiesz, ale te trzy osoby, no… to za mało.- dopowiedział Liam.
-Zayn
mówił nam, jak tańczysz, pokazał nam filmik, który nagrał dzisiaj. Jesteś
rewelacyjna.- dorzucił Harry.
-Zaraz,
zaraz… Zayn, masz filmik z moim tańcem?- jęknęłam. Wszyscy się zaśmiali.
-Jeśli
Menago się zgodzi… będziesz częścią naszego zespołu.- zakończył Louis.
Nie
mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. Ja, szara mycha, miała być częścią zespołu
One Direction? Oni chyba żartują…
-Słucham?-
wybałuszyłam oczy.
-Rachel,
nie mamy innego pomysłu. Sądzę, że to najlepszy pomysł.- zwrócił się Zayn.
-Jutro
wracamy do Londynu, ale obiecujemy, że wrócimy za kilka dni. Mamy numer do
Philipa, jeśli on się zgodzi, zamieszkasz tam na dwa, góra trzy dni. Wrócimy i
wszystko się wyjaśni, zgoda?- zapytał Niall. Zaczęłam płakać. Nie mogłam
uwierzyć w to, co oni do mnie mówią.
-Rachel?
Coś się stało?- Malik objął mnie ramieniem, wtuliłam się w niego.
-Dziękuję,
za wszystko.- mocno przytuliłam chłopaka.
-Cieszę
się, że możemy ci pomóc.
Wygląda
na to, że wszystko idzie po dobrej myśli.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
O M G. Wybaczcie, że musieliście czekać pół miesiąca, ale kompletnie weny nie miałam. I tak, 3/4 kończyłam dzisiaj. Z katarem, zatkanym nosem i brakiem pomysłu. Imagin jest długi, sądzę, że nie wyszedł jakiś taki... najgorszy. Tak, pomimo że są wplątane dialogi z chłopcami, ale to Zayn ma tutaj główną "rolę". Zrozumcie mnie, nie jest mi łatwo pisać z katarem. No to, na dzisiaj to tyle. Będę wdzięczna o jakiekolwiek komentarze :)!
Subskrybuj:
Posty (Atom)