sobota, 2 marca 2013

6. Zayn


Stoję przed półką ze słodyczami i po raz kolejny czuję się brudna. Nie, nie cieleśnie, a duchowo. Po raz kolejny rozglądam się na wszystkie strony, czy nikt nie patrzy. Następnie chowam kilka batoników pod moją brudnozieloną kurtkę. Widzę, że ktoś się zbliża. Odsuwam się klika kroków od stoiska, oglądając coś obok. Po chwili, jednak odsuwam się i kieruję się w stronę wyjścia. Żegnam się, jak gdyby nigdy nic. Wychodzę na zimne ulice Nowego Jorku. Kieruję się w stronę Broadway Dance Center oraz jem… ukradzionego Snickersa. Poprawiam swój plecak i idę wpatrzona w ziemię.
Po raz kolejny, zastanawiam się dlaczego to zrobiłam, czemu ukradłam tego pieprzonego batonika. Jednak po chwili znowu odzyskuję świadomość, że nie mam domu, rodziny, mam chłopaka, ale to inna bajka. Chociaż pasuje do tego opisu. Dave jest moim chłopakiem… który mnie bije, tak po prostu, bez okazji. Jestem z nim już dwa lata. Mogłabym z nim zerwać, ale to on daje mi wyżywienie, nowe ubrania. Dzięki niemu jeszcze żyję. On sam mieszka w jakimś apartamencie i tak, mogłabym u niego mieszkać, ale, co noc biłby mnie, znęcał się nade mną. Wolałam nie ryzykować. No więc, gdzie spałam? Tam, gdzie było miejsce, często w schroniskach dla nieletnich. W dzień dawałam sobie radę, pomimo braku pieniędzy. Jednak łapałam jakieś roboty jednodniowe, grabienie liści, czy roznoszenie ulotek.
Co z moimi rodzicami? Obydwoje zginęli w wypadku samochodowym. To przykre, ale nikt z rodziny nie chciał mnie przygarnąć, mam aktualnie siedemnaście lat i włóczę się po całym Nowym Jorku.
Stałam akurat przy sygnalizacji, czekając na zielone, kiedy usłyszałam znajomą piosenkę. Wyjęłam z kieszeni kurtki telefon, który także dostałam od Dave`a i odebrałam.
-Dave?- odchrząknęłam i ruszyłam dalej.
-Gdzie ty jesteś?!- krzyknął na powitanie. Taki właśnie był.
-Na mieście…- wyszeptałam.
-Masz być za dwadzieścia minut w domu. W innym przypadku porozmawiamy inaczej.- warknął i rozłączył się. Potrząsnęłam głową i włożyłam aparat do kieszeni.
Nie miałam zamiaru wracać do niego. Żeby znowu mu nawytykał, że jestem dziwką, pewnie się puszczam, bez niego byłabym zerem? Wolałam tego uniknąć.
Szłam w stronę Broadway Dance Center, kiedy na deptaku usłyszałam dźwięk muzyki i oklaski. Przedarłam się przez tłum przechodniów i podeszłam bliżej. Grupka chłopaków tańczyła breakdance. Uśmiechnęłam się, bo byli to ludzie, których znałam ze szkoły tanecznej. Marc, Steven, Ben, Spencer i Eric. Nie byliśmy ze sobą blisko, ale mówiliśmy sobie cześć. Steven zauważył mnie jako pierwszy i pomachał. Zaprosił do siebie, niepewnie podeszłam do niego i zaczęliśmy rozmawiać.
-Gdzie idziesz?- spytał, zerkając na kolegów.
-Do studia.- uśmiechnęłam się.
-Philip jest dzisiaj do osiemnastej. Muszę lecieć.- chłopak poczochrał mi włosy i odszedł. Cofnęłam się i ponownie ruszyłam do szkoły.
Philip jest jednym z nauczycieli w Broadway Dance Center uczy tam breakdance’ u, czyli stylu, który uwielbiam najbardziej. Kiedy go tańczę, zawsze mogę wyładować w nim emocje, co w moim przypadku jest wskazane. Owszem, Philip jest bardzo przystojny, ale przychodzę tam tylko po to, by popatrzeć na tych utalentowanych ludzi i czegoś się nauczyć.
Pod budynek doszłam w piętnaście minut. Skierowałam się do recepcji, przywitałam ze wszystkimi i wjechałam windą na drugie piętro, gdzie znajdowała się salka. Na korytarzu stali uczniowie. Uśmiechnęłam się i weszłam do środka.
-Zaczynamy za…- wysoki brunet odwrócił się w moją stronę i posłał mi szczery uśmiech.- Rachel, miło cię widzieć.- chłopak podszedł do mnie, przytulił i ucałował w czubek głowy. Nie był moim przyjacielem, raczej dobrym kolegą.
-Nie przeszkadzam?- zapytałam, zdejmując plecak i kładąc go na parapecie.
-Nie, nie. Zostań. Fajnie, że przyszłaś. Usiądź.- dwudziestoparolatek wskazał mi miejsce na parapecie, podziękowałam i usiadłam na nim.- Kończę za dwie godziny.
-Tak, wiem. Spotkałam całą piątkę.- zachichotałam. Do sali zaczęli wchodzić uczniowie. Po dziesięciu minutach rozgrzewki, Philip powtórzył wszystkie kroki z poprzedniej lekcji.
Lubiłam przychodzić do niego, zawsze podpatrzyłam jakieś kroki, a resztę sama wymyślałam. Korzystałam z prawie każdej okazji, by tańczyć. Czy były to koncerty albo jakieś inne konkursy, zawsze tańczyłam sobie gdzieś, gdzie mnie nie widać, tak, bym nikomu nie przeszkadzać.
Zajęcia skończyły się po półtorej godzinie, trwałyby dłużej, ale Philip i sześć osób szło na Time Square Visitor Centre, gdzie mieli pokazać swoje umiejętności obcym ludziom.
-Hey, Rachel, idziesz z nami?- zapytał, zakładając swoją skórzaną kurtkę.
-Ja?- wybałuszyłam oczy.- Na co ja?
-No, przestań! Wiele razy ci mówiłem, że świetnie tańczysz!- chłopak złapał mnie za nadgarstek i pociągnął z sobą.
Na miejsce dotarliśmy po pół godzinie, ponieważ były godziny popołudniowe, ludzie wracali z miast.
Z grupką uczniów i Philipem postanowiliśmy postawić bum boxa przy fontannie, a sami „rozbiliśmy się” obok. Usiadłam obok sprzętu i obserwowałam, jak wszyscy się przygotowują. Phil właśnie taki był, nie ograniczał się tylko do studia, ale chciał przygotować swoich podopiecznych do różnych występów publicznych, był jednym z najbardziej kreatywnych ludzi, których miałam zaszczyt poznać. Po kliku minutach, mężczyzna włączył aparat, a z głośników poleciały pierwsze melodie. Usiadłam po turecku i przyglądałam się wszystkim. Wokół grupki zaczęli się zbierać przechodnie, wrzucając do czapki z daszkiem, jakieś drobne. Patrzyłam na tych uzdolnionych ludzi i naprawdę im tego zazdrościłam.
Siedziałam tak jeszcze przez kilka minut, kiedy podszedł do mnie ich nauczyciel.
-Rachel, pokaż co potrafisz, proszę!- szturchnął mnie w brzuch, aż zgięłam się w pół.
-Przestań.- wywróciłam oczami.- Dobrze wiesz, że nie potrafię.
-Philip dobrze mówi!- przytaknął mu jeden z uczniów, Simon. Nie ulegałam, aż po chwili wszyscy klaskali i wymawiali moje imię. Powiem szczerze, speszyłam się, ale w końcu dałam się namówić. Pożyczyłam gumkę do włosów od jednej z dziewczyn, związałam je i wzięłam głęboki wdech. Uśmiechnęłam się i zrobiłam pierwszy krok, później wszystko już poszło z górki. Właśnie byłam przy kolejnej części układu, kiedy poczułam mocne szarpnięcie, upadłam na ziemię i poczułam ból w ręku.
-Co ty robisz?!- doniosły głos od razu mnie ocucił. Dave.- Po jaką cholerę robisz z siebie pośmiewisko?!
-Dave…- jęknęłam, próbując wstać z ziemi. Kiedy już do zrobiłam, chłopak chwycił mnie za ramiona, czyli tam, gdzie najbardziej mnie bolało.
-Zamknij się!- warknął. Tłum ucichł. Patrzyłam się na nich przerażona. Jak najszybciej chciałam stamtąd uciec albo spalić się ze wstydu.
-Człowieku, uspokój się!- do mojego „chłopaka” podbiegł Philip.
-Zamknij mordę! Nie twoja sprawa!- popchnął go i wylądował w fontannie. Wszyscy patrzyli się z uwagą. Nie liczyłam na pomoc ze strony grupy, byli młodzi, bali się. Ale ktoś, do jasnej cholery, mógł wezwać do pieprzoną policję.
-Dave, uspokój się.- zagryzłam wargę, by nie popłakać się, chociaż w oczy miałam już łzy.
-Mówiłem, żebyś była zaraz w domu!- po raz kolejny złapał mnie za ubrania, potrząsając mną. Następnie dostałam w twarz. Uderzył mnie, po raz kolejny.
-Hey!- po chwili usłyszałam nieznajomy głos. Nie mogłam już wytrzymać, rozpłakałam się i złapałam się za prawy policzek.- Taki jesteś męski, że kobiety bijesz?- nie zdążyłam się uspokoić, a nieznajomy już okładał Dave`a pięściami. Pomogłam Philipowi wyjść z wody, następnie podeszłam do chłopaka. Miał rozcięty łuk brwiowy, a z nosa leciała mi krew. Po raz kolejny się rozpłakałam. Nie martwiłam się o Dave`a. Po chwili wstał spojrzał na mnie wrogo i powiedział:
-Pożałujesz tego, zobaczysz.- warknął i odszedł. Schowałam twarz w dłoniach, jednak po kilku sekundach poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
-Wszystko dobrze?- zapytał, podając mi dłoń. Tłum zaczął się rozchodzić, a grupa tancerzy stała oszołomiona i szeptała coś pomiędzy sobą.
-Tak, dziękuję. I… przepraszam.- usiadłam przy fontannie, spojrzałam na Philipa i wtuliłam się w niego.- Phil… ja, przepraszam.
-To nie twoja wina, musiał kiedyś dostać. Dzięki, ocaliłeś ją.- mężczyzna podał nieznajomemu dłoń i ciepło się uśmiechnął.
-Nie ma sprawy, nikt nie będzie n moich oczach bił kobiety.
-Musisz jechać do szpitala, nie wygląda to ciekawie…- wskazał na jego rany.
-Spokojnie, wracam do hotelu, zaraz spróbuję to… naprawić.- zachichotał.
-Rachel, wracamy?- spytał Philip, spoglądając na mnie.
-Daleko macie?- zapytał wysoki brunet z blond kosmykiem na czole. Był uroczy. Phil wzruszył ramionami.- Mam czas, zaopiekuję się nią, a następnie zdecydujemy razem, co dalej.
-Skontaktuj się ze mną, dobrze?- nauczyciel poprosił, podając mu wizytówkę. Chłopak skinął głową. Wstałam z zimnego siedzenia i podeszłam do niego.
Ruszyliśmy do hotelu. Ponieważ budynek znajdował się po drugiej stronie ulicy, dotarliśmy tam po niecałych pięciu minutach. Był to jeden z najdroższych hoteli w Nowym Jorku. Chłopak mieszkał na dziewiątym piętrze i miał widok na panoramę miasta. Przez całą drogę nie odzywałam się, nie miałam odwagi, nawet nie wiedziałam kim jest, pozwoliłam się mu zaopiekować.
-Rozgość się…- uśmiechnął się, zapraszając mnie do środka. Rozejrzałam się i powoli wchodziłam do środka.- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy, zaraz wrócę, opowiesz mi coś o sobie.- uśmiechnął się i zniknął za drzwiami.
Jego pokój był duży, przestronny, widać było, że go stać… chociaż… ten chłopak cholernie mi kogoś przypominał, ale za skarby świata, nie mogłam sobie przypomnieć kogo. Usiadłam na kanapie i po raz kolejny schowałam twarz w dłoniach, ale po kilku sekundach usłyszałam czyjś głos.
-Zayn, wiesz może…- spojrzałam na drzwi, w których stał wysoki blondyn.- Przepraszam, ale…- chłopak zerknął na drzwi.- Cholera, dwieście czternaście B. Dobrze trafiłem…- podrapał się po głowie i spojrzał na mnie.
-Ouch, przepraszam. Nie wiem, kto tu mieszka, ale bardzo możliwe, że… Zayn!- zatkałam usta.- Niall?- wstałam z kanapy, spojrzałam na niego i po raz kolejny bylam oszołomiona.
-Tak, tak. Niall Horan. Kurde, Zayn mi nic nie mówił…
-Cześć, Niall. Co tam?- wysoki brunet wszedł do pokoju z plastrami w ręku.
-Weź mi wytłumacz, bo…
-Ach! Wybacz. To jest Niall. A to…- chłopak westchnął.- Wybacz, nie wiem jak masz na imię.
-Rachel.- uśmiechnęłam się i podałam rękę obydwu chłopcom.
-Zayn, przyprowadziłeś dziewczynę i nie wiesz jak ma na imię? Proooszę cię! Co ci się stało w… tutaj. Nie wiem, jak to się nazywa.- blondyn skrzywił usta.
-Łuk brwiowy.- Zayn zachichotał i przykleił na ranę plaster.- Długa historia, ale obiecuję, że wam opowiem wszystko. A teraz przepraszam, ale muszę załatwić sprawę.
-Okay, ale… właśnie! Nie wiesz, gdzie jest moje opakowanie z żelkami?
-Nie, nie wiem.- jęknął.
-Dobra, nie bulwersuj się. Bądź gotowy, niedługo mamy wywiad.- chłopak zniknął i zamknął za sobą drzwi.
-Czemu nie powiedziałeś, że ty to… Zayn.- wyszeptałam.
-A po co? Wolę, jak na spokojnie poznaję ludzi. Ale widzę, że poznałaś już naszego żarłoka.- chłopak potrząsnął głową i usiadł obok mnie.- Wiem, że może być dla ciebie to nieprzyjemne, ale… opowiesz mi, co tak naprawdę się stało? Chciałbym ci jakoś pomóc.- chłopak uniósł kącik ust do góry. Kiwnęłam głową.
Zaczęłam mu opowiadać o całym moim życiu. Po prostu miałam taką konieczność, może to i dobrze? Nie znał mnie i nie będzie oceniał mnie po samym wyglądzie. Zayn słuchał, za co byłam mu wdzięczna. Nie pominęłam faktu, że nie mam rodziców, nie mam gdzie mieszkać. On nadal słuchał.
-Świetnie tańczysz.- uśmiechnął się, kiedy zakończyłam swoja opowieść. Zaśmiałam się.- Naprawdę! Zawsze chciałem mieć talent do tańczenia.
-Ale masz talent do śpiewania i to niemały.- uśmiechnęłam się, spuszczając głowę. Chłopak spojrzał na zegarek.
-Posłuchaj, mam propozycję. To było naprawdę straszne, co mi opowiedziałaś, wzruszyłem się, tyle przeszłaś, a się nie poddajesz. Jestem z ciebie dumny.- chłopak przytulił mnie do siebie. Po policzku zaczęły spływać łzy, objęłam chłopaka. Potrzebowałam tego.- Za godzinę mam wywiad w radiu. Z całym zespołem. Może to niebezpieczne, ale czuję taką potrzebę, by ci pomóc. Zróbmy tak, przez ten czas, kiedy mnie nie będzie, opowiem chłopcom o tobie, zdecydujemy razem, co zrobimy, zgoda?- wybałuszyłam oczy.
-Zayn, ja nie chcę, żebyś przeze mnie zepsuł sobie reputację. Masz dziewczynę, co prasa powie na temat, że przygarnąłeś jakąś obcą dziewczynę do hotelu? Nie, to nie wchodzi w grę.
-Perrie i ja, mamy do siebie zaufanie, zadzwonię do niej, daj sobie pomóc, dziewczyno. Nie chcę, żebyś tam wróciła i wiodła takie same życie. Nie dyskutuj, decyzja podjęta. Porozmawiam z chłopcami. A prasą się nie przejmuj. Prawdziwi fani zrozumieją, czemu jest tak, a nie inaczej. No, już. Rachel.- chłopak spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami.
-Zgoda. Dziękuję, Zayn. Cholernie ci dziękuję.- wyszeptałam.
Chłopcy po godzinie byli już w radiu. Udzielali wywiadu, tak, słuchałam ich, zostałam w hotelu, żeby się nie narażać. Przez ten czas umyłam się i wskoczyłam w poprzednie ubrania. Następnie siedziałam i oglądałam telewizję. Po dwudziestej pierwszej, cały zespół wrócił. Do pokoju Zayna.
-Cześć!- wszyscy przywitali się, przytulając mnie do siebie. To było niesamowite uczucie, w jeden dzień spotyka cię coś strasznego, ale także poznajesz zespół, który ma miliony fanów. Siedzieliśmy na kanapie i wymienialiśmy się spojrzeniami.
-Rachel…- zaczął Zayn.- Mamy wyjście awaryjne.- przejechał dłonią po swoich gęstych włosach.
-Porozmawiamy z menagerem jeszcze dzisiaj. Mamy trzy osoby, które tańczyłyby na naszych koncertach, rozumiesz, ale te trzy osoby, no… to za mało.- dopowiedział Liam.
-Zayn mówił nam, jak tańczysz, pokazał nam filmik, który nagrał dzisiaj. Jesteś rewelacyjna.- dorzucił Harry.
-Zaraz, zaraz… Zayn, masz filmik z moim tańcem?- jęknęłam. Wszyscy się zaśmiali.
-Jeśli Menago się zgodzi… będziesz częścią naszego zespołu.- zakończył Louis.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. Ja, szara mycha, miała być częścią zespołu One Direction? Oni chyba żartują…
-Słucham?- wybałuszyłam oczy.
-Rachel, nie mamy innego pomysłu. Sądzę, że to najlepszy pomysł.- zwrócił się Zayn.
-Jutro wracamy do Londynu, ale obiecujemy, że wrócimy za kilka dni. Mamy numer do Philipa, jeśli on się zgodzi, zamieszkasz tam na dwa, góra trzy dni. Wrócimy i wszystko się wyjaśni, zgoda?- zapytał Niall. Zaczęłam płakać. Nie mogłam uwierzyć w to, co oni do mnie mówią.
-Rachel? Coś się stało?- Malik objął mnie ramieniem, wtuliłam się w niego.
-Dziękuję, za wszystko.- mocno przytuliłam chłopaka.
-Cieszę się, że możemy ci pomóc.
Wygląda na to, że wszystko idzie po dobrej myśli.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
O M G. Wybaczcie, że musieliście czekać pół miesiąca, ale kompletnie weny nie miałam. I tak, 3/4 kończyłam dzisiaj. Z katarem, zatkanym nosem i brakiem pomysłu. Imagin jest długi, sądzę, że nie wyszedł jakiś taki... najgorszy. Tak, pomimo że są wplątane dialogi z chłopcami, ale to Zayn ma tutaj główną "rolę". Zrozumcie mnie, nie jest mi łatwo pisać z katarem. No to, na dzisiaj to tyle. Będę wdzięczna o jakiekolwiek komentarze :)!

7 komentarzy:

  1. Świetny imagine <3
    Czekam niecierpliwie na kolejny o Niallu :)
    Jesteś zajebista.
    @justKJx

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny imagin!
    czekam na next c:
    zapraszam do siebie
    http://wanted-tlumaczenie.blogspot.com/
    @luvmygrande

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny imagin, naprawdę. :))
    zapraszam również do siebie: przeciez-zawsze-moze-byc-gorzej.blogspot.com

    @ajlof1D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny, jak zwykle przesadzasz że ci nie wyszedł.
    Taki fajny, inny bo w sumie nie ma Love Story tylko "fried" story XD ale mi się bardzo podoba więc siedź cicho a nie gadaj że najgorszy.
    CZEKAM NA NIOLE ! ;) x

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg ! BOSKI ! ŚWIETNIE PISZESZ ! Zawsze jak coś dodasz, napisz mi na TT <3
    @LocaaOfficial

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne ;) Co ty mówisz że Ci nie wyszedł?! Jesteś niesamowita <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super ci wyszedł <3
    Blog też bardzo dajny, będę częstym goście xdd :D

    Zapraszamy na nasze opowiadanie http://one-direction-lose-my-mind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń