Stoję
przed półką ze słodyczami i po raz kolejny czuję się brudna. Nie, nie
cieleśnie, a duchowo. Po raz kolejny rozglądam się na wszystkie strony, czy
nikt nie patrzy. Następnie chowam kilka batoników pod moją brudnozieloną
kurtkę. Widzę, że ktoś się zbliża. Odsuwam się klika kroków od stoiska,
oglądając coś obok. Po chwili, jednak odsuwam się i kieruję się w stronę
wyjścia. Żegnam się, jak gdyby nigdy nic. Wychodzę na zimne ulice Nowego Jorku.
Kieruję się w stronę Broadway Dance Center oraz jem… ukradzionego Snickersa.
Poprawiam swój plecak i idę wpatrzona w ziemię.
Po
raz kolejny, zastanawiam się dlaczego to zrobiłam, czemu ukradłam tego
pieprzonego batonika. Jednak po chwili znowu odzyskuję świadomość, że nie mam
domu, rodziny, mam chłopaka, ale to inna bajka. Chociaż pasuje do tego opisu.
Dave jest moim chłopakiem… który mnie bije, tak po prostu, bez okazji. Jestem z
nim już dwa lata. Mogłabym z nim zerwać, ale to on daje mi wyżywienie, nowe
ubrania. Dzięki niemu jeszcze żyję. On sam mieszka w jakimś apartamencie i tak,
mogłabym u niego mieszkać, ale, co noc biłby mnie, znęcał się nade mną. Wolałam
nie ryzykować. No więc, gdzie spałam? Tam, gdzie było miejsce, często w
schroniskach dla nieletnich. W dzień dawałam sobie radę, pomimo braku
pieniędzy. Jednak łapałam jakieś roboty jednodniowe, grabienie liści, czy
roznoszenie ulotek.
Co
z moimi rodzicami? Obydwoje zginęli w wypadku samochodowym. To przykre, ale
nikt z rodziny nie chciał mnie przygarnąć, mam aktualnie siedemnaście lat i
włóczę się po całym Nowym Jorku.
Stałam
akurat przy sygnalizacji, czekając na zielone, kiedy usłyszałam znajomą
piosenkę. Wyjęłam z kieszeni kurtki telefon, który także dostałam od Dave`a i
odebrałam.
-Dave?-
odchrząknęłam i ruszyłam dalej.
-Gdzie
ty jesteś?!- krzyknął na powitanie. Taki właśnie był.
-Na
mieście…- wyszeptałam.
-Masz
być za dwadzieścia minut w domu. W innym przypadku porozmawiamy inaczej.-
warknął i rozłączył się. Potrząsnęłam głową i włożyłam aparat do kieszeni.
Nie
miałam zamiaru wracać do niego. Żeby znowu mu nawytykał, że jestem dziwką,
pewnie się puszczam, bez niego byłabym zerem? Wolałam tego uniknąć.
Szłam
w stronę Broadway Dance Center, kiedy na deptaku usłyszałam dźwięk muzyki i
oklaski. Przedarłam się przez tłum przechodniów i podeszłam bliżej. Grupka chłopaków
tańczyła breakdance. Uśmiechnęłam się, bo byli to ludzie, których znałam ze
szkoły tanecznej. Marc, Steven, Ben, Spencer i Eric. Nie byliśmy ze sobą
blisko, ale mówiliśmy sobie cześć. Steven zauważył mnie jako pierwszy i
pomachał. Zaprosił do siebie, niepewnie podeszłam do niego i zaczęliśmy
rozmawiać.
-Gdzie
idziesz?- spytał, zerkając na kolegów.
-Do
studia.- uśmiechnęłam się.
-Philip
jest dzisiaj do osiemnastej. Muszę lecieć.- chłopak poczochrał mi włosy i
odszedł. Cofnęłam się i ponownie ruszyłam do szkoły.
Philip
jest jednym z nauczycieli w Broadway Dance Center uczy tam breakdance’ u, czyli
stylu, który uwielbiam najbardziej. Kiedy go tańczę, zawsze mogę wyładować w
nim emocje, co w moim przypadku jest wskazane. Owszem, Philip jest bardzo
przystojny, ale przychodzę tam tylko po to, by popatrzeć na tych utalentowanych
ludzi i czegoś się nauczyć.
Pod
budynek doszłam w piętnaście minut. Skierowałam się do recepcji, przywitałam ze
wszystkimi i wjechałam windą na drugie piętro, gdzie znajdowała się salka. Na
korytarzu stali uczniowie. Uśmiechnęłam się i weszłam do środka.
-Zaczynamy
za…- wysoki brunet odwrócił się w moją stronę i posłał mi szczery uśmiech.-
Rachel, miło cię widzieć.- chłopak podszedł do mnie, przytulił i ucałował w
czubek głowy. Nie był moim przyjacielem, raczej dobrym kolegą.
-Nie
przeszkadzam?- zapytałam, zdejmując plecak i kładąc go na parapecie.
-Nie,
nie. Zostań. Fajnie, że przyszłaś. Usiądź.- dwudziestoparolatek wskazał mi
miejsce na parapecie, podziękowałam i usiadłam na nim.- Kończę za dwie godziny.
-Tak,
wiem. Spotkałam całą piątkę.- zachichotałam. Do sali zaczęli wchodzić
uczniowie. Po dziesięciu minutach rozgrzewki, Philip powtórzył wszystkie kroki
z poprzedniej lekcji.
Lubiłam
przychodzić do niego, zawsze podpatrzyłam jakieś kroki, a resztę sama
wymyślałam. Korzystałam z prawie każdej okazji, by tańczyć. Czy były to
koncerty albo jakieś inne konkursy, zawsze tańczyłam sobie gdzieś, gdzie mnie nie
widać, tak, bym nikomu nie przeszkadzać.
Zajęcia
skończyły się po półtorej godzinie, trwałyby dłużej, ale Philip i sześć osób
szło na Time Square Visitor Centre, gdzie mieli pokazać swoje umiejętności
obcym ludziom.
-Hey,
Rachel, idziesz z nami?- zapytał, zakładając swoją skórzaną kurtkę.
-Ja?-
wybałuszyłam oczy.- Na co ja?
-No,
przestań! Wiele razy ci mówiłem, że świetnie tańczysz!- chłopak złapał mnie za
nadgarstek i pociągnął z sobą.
Na
miejsce dotarliśmy po pół godzinie, ponieważ były godziny popołudniowe, ludzie
wracali z miast.
Z
grupką uczniów i Philipem postanowiliśmy postawić bum boxa przy fontannie, a
sami „rozbiliśmy się” obok. Usiadłam obok sprzętu i obserwowałam, jak wszyscy
się przygotowują. Phil właśnie taki był, nie ograniczał się tylko do studia,
ale chciał przygotować swoich podopiecznych do różnych występów publicznych,
był jednym z najbardziej kreatywnych ludzi, których miałam zaszczyt poznać. Po
kliku minutach, mężczyzna włączył aparat, a z głośników poleciały pierwsze
melodie. Usiadłam po turecku i przyglądałam się wszystkim. Wokół grupki zaczęli
się zbierać przechodnie, wrzucając do czapki z daszkiem, jakieś drobne. Patrzyłam
na tych uzdolnionych ludzi i naprawdę im tego zazdrościłam.
Siedziałam
tak jeszcze przez kilka minut, kiedy podszedł do mnie ich nauczyciel.
-Rachel,
pokaż co potrafisz, proszę!- szturchnął mnie w brzuch, aż zgięłam się w pół.
-Przestań.-
wywróciłam oczami.- Dobrze wiesz, że nie potrafię.
-Philip
dobrze mówi!- przytaknął mu jeden z uczniów, Simon. Nie ulegałam, aż po chwili
wszyscy klaskali i wymawiali moje imię. Powiem szczerze, speszyłam się, ale w
końcu dałam się namówić. Pożyczyłam gumkę do włosów od jednej z dziewczyn,
związałam je i wzięłam głęboki wdech. Uśmiechnęłam się i zrobiłam pierwszy
krok, później wszystko już poszło z górki. Właśnie byłam przy kolejnej części
układu, kiedy poczułam mocne szarpnięcie, upadłam na ziemię i poczułam ból w
ręku.
-Co
ty robisz?!- doniosły głos od razu mnie ocucił. Dave.- Po jaką cholerę robisz z
siebie pośmiewisko?!
-Dave…-
jęknęłam, próbując wstać z ziemi. Kiedy już do zrobiłam, chłopak chwycił mnie
za ramiona, czyli tam, gdzie najbardziej mnie bolało.
-Zamknij
się!- warknął. Tłum ucichł. Patrzyłam się na nich przerażona. Jak najszybciej
chciałam stamtąd uciec albo spalić się ze wstydu.
-Człowieku,
uspokój się!- do mojego „chłopaka” podbiegł Philip.
-Zamknij
mordę! Nie twoja sprawa!- popchnął go i wylądował w fontannie. Wszyscy patrzyli
się z uwagą. Nie liczyłam na pomoc ze strony grupy, byli młodzi, bali się. Ale
ktoś, do jasnej cholery, mógł wezwać do pieprzoną policję.
-Dave,
uspokój się.- zagryzłam wargę, by nie popłakać się, chociaż w oczy miałam już
łzy.
-Mówiłem,
żebyś była zaraz w domu!- po raz kolejny złapał mnie za ubrania, potrząsając mną.
Następnie dostałam w twarz. Uderzył mnie, po raz kolejny.
-Hey!-
po chwili usłyszałam nieznajomy głos. Nie mogłam już wytrzymać, rozpłakałam się
i złapałam się za prawy policzek.- Taki jesteś męski, że kobiety bijesz?- nie
zdążyłam się uspokoić, a nieznajomy już okładał Dave`a pięściami. Pomogłam
Philipowi wyjść z wody, następnie podeszłam do chłopaka. Miał rozcięty łuk
brwiowy, a z nosa leciała mi krew. Po raz kolejny się rozpłakałam. Nie
martwiłam się o Dave`a. Po chwili wstał spojrzał na mnie wrogo i powiedział:
-Pożałujesz
tego, zobaczysz.- warknął i odszedł. Schowałam twarz w dłoniach, jednak po
kilku sekundach poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
-Wszystko
dobrze?- zapytał, podając mi dłoń. Tłum zaczął się rozchodzić, a grupa tancerzy
stała oszołomiona i szeptała coś pomiędzy sobą.
-Tak,
dziękuję. I… przepraszam.- usiadłam przy fontannie, spojrzałam na Philipa i
wtuliłam się w niego.- Phil… ja, przepraszam.
-To
nie twoja wina, musiał kiedyś dostać. Dzięki, ocaliłeś ją.- mężczyzna podał
nieznajomemu dłoń i ciepło się uśmiechnął.
-Nie
ma sprawy, nikt nie będzie n moich oczach bił kobiety.
-Musisz
jechać do szpitala, nie wygląda to ciekawie…- wskazał na jego rany.
-Spokojnie,
wracam do hotelu, zaraz spróbuję to… naprawić.- zachichotał.
-Rachel,
wracamy?- spytał Philip, spoglądając na mnie.
-Daleko
macie?- zapytał wysoki brunet z blond kosmykiem na czole. Był uroczy. Phil
wzruszył ramionami.- Mam czas, zaopiekuję się nią, a następnie zdecydujemy
razem, co dalej.
-Skontaktuj
się ze mną, dobrze?- nauczyciel poprosił, podając mu wizytówkę. Chłopak skinął
głową. Wstałam z zimnego siedzenia i podeszłam do niego.
Ruszyliśmy
do hotelu. Ponieważ budynek znajdował się po drugiej stronie ulicy, dotarliśmy
tam po niecałych pięciu minutach. Był to jeden z najdroższych hoteli w Nowym
Jorku. Chłopak mieszkał na dziewiątym piętrze i miał widok na panoramę miasta.
Przez całą drogę nie odzywałam się, nie miałam odwagi, nawet nie wiedziałam kim
jest, pozwoliłam się mu zaopiekować.
-Rozgość
się…- uśmiechnął się, zapraszając mnie do środka. Rozejrzałam się i powoli
wchodziłam do środka.- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy, zaraz wrócę,
opowiesz mi coś o sobie.- uśmiechnął się i zniknął za drzwiami.
Jego
pokój był duży, przestronny, widać było, że go stać… chociaż… ten chłopak
cholernie mi kogoś przypominał, ale za skarby świata, nie mogłam sobie
przypomnieć kogo. Usiadłam na kanapie i po raz kolejny schowałam twarz w
dłoniach, ale po kilku sekundach usłyszałam czyjś głos.
-Zayn,
wiesz może…- spojrzałam na drzwi, w których stał wysoki blondyn.- Przepraszam,
ale…- chłopak zerknął na drzwi.- Cholera, dwieście czternaście B. Dobrze
trafiłem…- podrapał się po głowie i spojrzał na mnie.
-Ouch,
przepraszam. Nie wiem, kto tu mieszka, ale bardzo możliwe, że… Zayn!- zatkałam
usta.- Niall?- wstałam z kanapy, spojrzałam na niego i po raz kolejny bylam
oszołomiona.
-Tak,
tak. Niall Horan. Kurde, Zayn mi nic nie mówił…
-Cześć,
Niall. Co tam?- wysoki brunet wszedł do pokoju z plastrami w ręku.
-Weź
mi wytłumacz, bo…
-Ach!
Wybacz. To jest Niall. A to…- chłopak westchnął.- Wybacz, nie wiem jak masz na
imię.
-Rachel.-
uśmiechnęłam się i podałam rękę obydwu chłopcom.
-Zayn,
przyprowadziłeś dziewczynę i nie wiesz jak ma na imię? Proooszę cię! Co ci się
stało w… tutaj. Nie wiem, jak to się nazywa.- blondyn skrzywił usta.
-Łuk
brwiowy.- Zayn zachichotał i przykleił na ranę plaster.- Długa historia, ale
obiecuję, że wam opowiem wszystko. A teraz przepraszam, ale muszę załatwić
sprawę.
-Okay,
ale… właśnie! Nie wiesz, gdzie jest moje opakowanie z żelkami?
-Nie,
nie wiem.- jęknął.
-Dobra,
nie bulwersuj się. Bądź gotowy, niedługo mamy wywiad.- chłopak zniknął i
zamknął za sobą drzwi.
-Czemu
nie powiedziałeś, że ty to… Zayn.- wyszeptałam.
-A
po co? Wolę, jak na spokojnie poznaję ludzi. Ale widzę, że poznałaś już naszego
żarłoka.- chłopak potrząsnął głową i usiadł obok mnie.- Wiem, że może być dla
ciebie to nieprzyjemne, ale… opowiesz mi, co tak naprawdę się stało? Chciałbym
ci jakoś pomóc.- chłopak uniósł kącik ust do góry. Kiwnęłam głową.
Zaczęłam
mu opowiadać o całym moim życiu. Po prostu miałam taką konieczność, może to i
dobrze? Nie znał mnie i nie będzie oceniał mnie po samym wyglądzie. Zayn
słuchał, za co byłam mu wdzięczna. Nie pominęłam faktu, że nie mam rodziców,
nie mam gdzie mieszkać. On nadal słuchał.
-Świetnie
tańczysz.- uśmiechnął się, kiedy zakończyłam swoja opowieść. Zaśmiałam się.-
Naprawdę! Zawsze chciałem mieć talent do tańczenia.
-Ale
masz talent do śpiewania i to niemały.- uśmiechnęłam się, spuszczając głowę.
Chłopak spojrzał na zegarek.
-Posłuchaj,
mam propozycję. To było naprawdę straszne, co mi opowiedziałaś, wzruszyłem się,
tyle przeszłaś, a się nie poddajesz. Jestem z ciebie dumny.- chłopak przytulił
mnie do siebie. Po policzku zaczęły spływać łzy, objęłam chłopaka.
Potrzebowałam tego.- Za godzinę mam wywiad w radiu. Z całym zespołem. Może to
niebezpieczne, ale czuję taką potrzebę, by ci pomóc. Zróbmy tak, przez ten
czas, kiedy mnie nie będzie, opowiem chłopcom o tobie, zdecydujemy razem, co
zrobimy, zgoda?- wybałuszyłam oczy.
-Zayn,
ja nie chcę, żebyś przeze mnie zepsuł sobie reputację. Masz dziewczynę, co
prasa powie na temat, że przygarnąłeś jakąś obcą dziewczynę do hotelu? Nie, to
nie wchodzi w grę.
-Perrie
i ja, mamy do siebie zaufanie, zadzwonię do niej, daj sobie pomóc, dziewczyno.
Nie chcę, żebyś tam wróciła i wiodła takie same życie. Nie dyskutuj, decyzja
podjęta. Porozmawiam z chłopcami. A prasą się nie przejmuj. Prawdziwi fani
zrozumieją, czemu jest tak, a nie inaczej. No, już. Rachel.- chłopak spojrzał
na mnie swoimi czekoladowymi oczami.
-Zgoda.
Dziękuję, Zayn. Cholernie ci dziękuję.- wyszeptałam.
Chłopcy
po godzinie byli już w radiu. Udzielali wywiadu, tak, słuchałam ich, zostałam w
hotelu, żeby się nie narażać. Przez ten czas umyłam się i wskoczyłam w
poprzednie ubrania. Następnie siedziałam i oglądałam telewizję. Po dwudziestej
pierwszej, cały zespół wrócił. Do pokoju Zayna.
-Cześć!-
wszyscy przywitali się, przytulając mnie do siebie. To było niesamowite
uczucie, w jeden dzień spotyka cię coś strasznego, ale także poznajesz zespół,
który ma miliony fanów. Siedzieliśmy na kanapie i wymienialiśmy się
spojrzeniami.
-Rachel…-
zaczął Zayn.- Mamy wyjście awaryjne.- przejechał dłonią po swoich gęstych
włosach.
-Porozmawiamy
z menagerem jeszcze dzisiaj. Mamy trzy osoby, które tańczyłyby na naszych
koncertach, rozumiesz, ale te trzy osoby, no… to za mało.- dopowiedział Liam.
-Zayn
mówił nam, jak tańczysz, pokazał nam filmik, który nagrał dzisiaj. Jesteś
rewelacyjna.- dorzucił Harry.
-Zaraz,
zaraz… Zayn, masz filmik z moim tańcem?- jęknęłam. Wszyscy się zaśmiali.
-Jeśli
Menago się zgodzi… będziesz częścią naszego zespołu.- zakończył Louis.
Nie
mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. Ja, szara mycha, miała być częścią zespołu
One Direction? Oni chyba żartują…
-Słucham?-
wybałuszyłam oczy.
-Rachel,
nie mamy innego pomysłu. Sądzę, że to najlepszy pomysł.- zwrócił się Zayn.
-Jutro
wracamy do Londynu, ale obiecujemy, że wrócimy za kilka dni. Mamy numer do
Philipa, jeśli on się zgodzi, zamieszkasz tam na dwa, góra trzy dni. Wrócimy i
wszystko się wyjaśni, zgoda?- zapytał Niall. Zaczęłam płakać. Nie mogłam
uwierzyć w to, co oni do mnie mówią.
-Rachel?
Coś się stało?- Malik objął mnie ramieniem, wtuliłam się w niego.
-Dziękuję,
za wszystko.- mocno przytuliłam chłopaka.
-Cieszę
się, że możemy ci pomóc.
Wygląda
na to, że wszystko idzie po dobrej myśli.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
O M G. Wybaczcie, że musieliście czekać pół miesiąca, ale kompletnie weny nie miałam. I tak, 3/4 kończyłam dzisiaj. Z katarem, zatkanym nosem i brakiem pomysłu. Imagin jest długi, sądzę, że nie wyszedł jakiś taki... najgorszy. Tak, pomimo że są wplątane dialogi z chłopcami, ale to Zayn ma tutaj główną "rolę". Zrozumcie mnie, nie jest mi łatwo pisać z katarem. No to, na dzisiaj to tyle. Będę wdzięczna o jakiekolwiek komentarze :)!
Świetny imagine <3
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kolejny o Niallu :)
Jesteś zajebista.
@justKJx
świetny imagin!
OdpowiedzUsuńczekam na next c:
zapraszam do siebie
http://wanted-tlumaczenie.blogspot.com/
@luvmygrande
świetny imagin, naprawdę. :))
OdpowiedzUsuńzapraszam również do siebie: przeciez-zawsze-moze-byc-gorzej.blogspot.com
@ajlof1D
Świetny, jak zwykle przesadzasz że ci nie wyszedł.
OdpowiedzUsuńTaki fajny, inny bo w sumie nie ma Love Story tylko "fried" story XD ale mi się bardzo podoba więc siedź cicho a nie gadaj że najgorszy.
CZEKAM NA NIOLE ! ;) x
Omg ! BOSKI ! ŚWIETNIE PISZESZ ! Zawsze jak coś dodasz, napisz mi na TT <3
OdpowiedzUsuń@LocaaOfficial
Świetne ;) Co ty mówisz że Ci nie wyszedł?! Jesteś niesamowita <3
OdpowiedzUsuńSuper ci wyszedł <3
OdpowiedzUsuńBlog też bardzo dajny, będę częstym goście xdd :D
Zapraszamy na nasze opowiadanie http://one-direction-lose-my-mind.blogspot.com/