Mieliście kiedyś takie
uczucie, że robiliście coś, co był praktycznie niedozwolone, nieetyczne, a wy
nadal byliście przy swoim i nie chcieliście tego przerywać? Takie mam właśnie
odczucia. Nie dość, że to, co robię jest nie na miejscu, to do tego czuję się
brudna. Po prostu nie mogę uwierzyć w to, co teraz robię. Wiele dziewczyn
zamieniłoby się ze mną miejscami, ale one o tym po prostu nie wiedzą, co ja
przeżywam. Nikt o tym z zewnątrz nie wie, co się dzieję za drzwiami
ogromnej willi na Wycombe Square. Dobrze, że tylko domownicy mają świadomość.
Gdybym
mogła cofnąć czas. Ale się nie da.
Jestem
[T.I.i.N]. Nie znacie mnie, nie dziwię się. Jestem zwykłą, szarą mychą. Chociaż
zdarzają się wyjątki, może kojarzycie mnie z twarzy. Często pojawiam się na
różnych imprezach z chłopcami z One Direction. Jestem ich… uhm… znajomą. Stop.
Bądźmy szczerzy i nazwijmy to po imieniu. Oni mnie nienawidzą. Po za wyjątkiem
Louisa. Och, tak. Tomlinson jest niesamowitym facetem, uwielbiam go, a nawet…
kocham. Wróćmy. Czemu Liam, Harry, Niall i Zayn mnie nienawidzą? Bo jestem
szmatą. Jestem suką, która leci tylko na kasę Louisa. To nieprawda. Największy
absurd, jakikolwiek słyszałam.
Jestem
przyjaciółką [I.T.P]. Och, kojarzycie ją, prawda? Dziewczyna Louisa Tomlinsona.
Perfekcyjna para, bez skazy, idealni. Och, otóż nie. Znacie ich życie tylko z gazet,
portali plotkarskich… wszystko, co tam jest opisane to jedno, wielkie gówno.
Chociaż, gdybym była na ich miejscu… też bym myślała, że to wszystko tak
wygląda, a nie inaczej.
Moje
życie to jedno wielkie nieszczęście. Dosłownie. Możecie nadal mnie nie
rozumieć. Ale trudno mi jest to dobrać w słowa, więc zacznijmy od początku.
Wraz
z [I.T.P] od dziecka byłyśmy przeciętnymi dzieciakami… ciągle pakowałyśmy się w
kłopoty, nasze rodziny nie były bogate, były przeciętne. Poznałyśmy się już w
przedszkolu, nadal nie wierzę, że nasza przyjaźń tak daleko zaszła. Uhm… Kiedy
skończyłyśmy osiemnaście lat, obydwie wyruszyłyśmy na podbój Londynu. Głupie,
nastoletnie marzenia. Obydwie marzyłyśmy, by zdobyć pracę, poznać mężczyznę
swojego życia i założyć rodzinę. Pierwszy punkt zrealizowałyśmy. Po tygodniu
tułaczki po całym Londynie, znalazłyśmy pracę w Starbucksie. Może nie jest to
wymarzona robota, ale tak cholernie się cieszyłyśmy z tego. W końcu
odetchnęłyśmy. Po miesiącu dostałyśmy swoje pierwsze wypłaty. Postanowiłyśmy
odkładać i dorobić się własnego mieszkania, na spółkę… przed ten czas
mieszkałyśmy u mojej siostry. Po pół roku w końcu udało nam się wynająć małe
mieszkanie, niedaleko naszej pracy. Szczęście nie do opisania. Tak nasze życie
wyglądało do pewnego momentu. Właśnie [I.T.P] miała zmianę, gdy do środka
wszedł wysoki chłopak wraz z towarzyszami. Klienci jak klienci. Jednak ten od
razu podszedł do lady i zamówił pięć kaw na wynos. Niby nic, jednak przez kilka
następnych dni przychodził tutaj sam i patrzył się na [I.T.P]. Zauważyłam to,
bo miałyśmy tę samą zmianę. Nie reagowałam na to, czekałam na rozwój wydarzeń.
Wreszcie któregoś grudniowego dnia, chłopak podszedł do lady, popatrzył się na
moją przyjaciółkę i ciepło się uśmiechnął.
-Jestem Louis. Od kilku
dni nie mogę się na ciebie napatrzeć, jesteś jak jakiś anioł. Mam dość tego, że
unikasz mojego wzroku.-przerwał na chwilę, wyjął z kieszeni małą karteczkę i
wręczył ją dziewczynie.-Nie każ mi dłużej
czekać. Proszę.- przegryzł wargę i wyszedł, tak po prostu.
Reszta
powinna być oczywista. [I.T.P] zadzwoniła do niego jeszcze tego samego
wieczoru, umówili się na randkę czy coś takiego i oto para idealna… jak z
filmu.
A
teraz jestem ja, [T.I]. Leżę na łóżku z facetem mojej przyjaciółki i rozmyślam,
jak co dzień. Nie mogę znieść, że tak zdradzam moją przyjaciółkę. Jak to
możliwe, że ona nadal się nie zorientowała? Och, ona jest w nim ślepo
zakochana. Łyknie wszystko, co jej powie. Zresztą… od dwóch miesięcy jest w
Hiszpanii, znalazła tam jakąś pracę, podobno dobrze płatną… i zostanie tam
jeszcze przez jakieś pół roku. Czemu jej to robię? Bo go kocham, on
najwidoczniej mnie również…
Westchnęłam
ciężko na samą myśl o tym, co robię.
-[T.I]?-
zaczął zachrypnięty głos.- Czemu nie śpisz? Jest tak wcześnie.- poczułam ciepły
dotyk jego ust na karku. Ciarki mnie przeszły.
-Nie
chce mi się już spać…- wyszeptałam. Bullshit. Głupie gadanie, chciało mi się i to jak, ale nie potrafiłam.
Zawsze, gdy usypiałam po kilku godzinach budziłam się zapłakana. Któraś noc z
rzędu.
-[T.I],
wszystko w porządku? Któraś noc z kolei i nie chcesz spać.- chłopak obrócił
mnie w swoją stronę i przykrył mnie kołdrą pod samą brodę. Popatrzył na mnie
swoimi błękitnymi oczami i się uśmiechnął. Tak cholernie go kochałam.
-Wszystko
jest okay, LouLou.- zamknęłam oczy i wtuliłam się w jego nagi tors. Jedyne,
czego teraz potrzebowałam to jego ciepłe ramiona, oplecione wokół mojego ciała.
-Kocham
Cię, [T.I].- szepnął, całując mnie w czubek głowy. Chłopak chyba czytał w moich
myślach, objął moje ciało i przysunął jeszcze bliżej.
-Ja
ciebie też.- szepnęłam, próbując się nie rozpłakać. Jeszcze tego by brakowało.
Nawet
nie potrafię określić, kiedy zaczęliśmy się darzyć takim uczuciem. Być może po
wyjeździe [I.T.P]? Kazała mu się mną zająć… chyba nie chodziło mu o taką opiekę…
dwa dni po jej odlocie, poszliśmy z Louisem na imprezę, wróciliśmy chyba około
czwartej, a obudziliśmy się nadzy w łóżku… nie mam pojęcia, jak to się stało,
ale zauważyłam, że Louis inaczej się zachowuje w stosunku do mnie. Nie
narzekałam, bo i on mnie się zaczynał podobać.
-Skarbie?-
jęknął po kilku minutach ciszy. Spojrzałam na niego moimi zielonymi oczami.-
Mam dzisiaj wywiad z chłopcami. Za dwie godziny musimy być w studiu.- chłopak
bawił się kosmykiem moich włosów.- Następnie najprawdopodobniej mamy się
spotkać w studiu.- westchnęłam ciężko. Musiałam przeżyć te kilka godzin bez
niego.- Obiecuję, że gdy wrócę, wybierzemy się do wesołego miasteczka.
-Zgoda.-
przegryzłam wargę, rysując kółka na jego klatce piersiowej. Po chwili Louis
wstał, przeczesał dłonią włosy, a ja bezsilnie opadłam na poduszkę. Patrzyłam,
jak wybiera z szafy czyste ciuchy.
-Beżowe
czy brązowe?- zapytał, pokazując mi spodnie. Zamyśliłam się i wybrałam drugą
opcję. Tomlinson właśnie zakładał koszulę, gdy zadzwonił jego telefon. Podniósł
go z szafki nocnej i odebrał.- Słucham? Och, cześć [I.T.P]. Uhm… ubieram się…
Tak, mamy dzisiaj wywiad u Nicka… Wszystko w porządku. [T.I] chyba nadal śpi.-
odpowiedział, spoglądając na mnie. Usiadłam po turecku, obserwując każdy jego
ruch.- Musze kończyć. Do usłyszenia… Ja ciebie też.- ostatnie słowa
wypowiedział bez entuzjazmu. Wywrócił oczami i rzucił aparat obok mnie.-
[I.T.P].
-Domyślam
się.- spuściłam wzrok.- Louis? Czemu nie możesz z nią zerwać? Wtedy byśmy się
nie ukrywali.
-[T.I].
Naprawdę chcesz zranić swoją przyjaciółkę? Zresztą… zrobię to, gdy tylko wróci.
Też mam dość takiego ukrywania się, ale to świetne przeżycie.- oznajmił,
siadając na łóżku.
-Jak
dla kogo świetne…- wymamrotałam.- Po prostu mam dość, gdy muszę się z tym
wszystkim ukrywać, zresztą… twoi przyjaciele mnie nienawidzą. I to tak szczerze.- potrząsnęłam głową.
-Przejdzie
im, po prostu muszą zrozumieć, że kocham ciebie.
-[I.T.P]
też mówiłeś, że ją kochasz… i co? Mnie też tak oszukujesz? Może masz na boku
jeszcze jakąś trzecią?- wycedziłam. Jednak po chwili zrozumiałam, że nie
powinnam tego mówić. Chłopak bez słowa popatrzył się na mnie, wstał i wyszedł.
Schowałam twarz w poduszkę i głośno krzyknęłam. Jestem do dupy. Jestem
pieprzoną suką, która nie umie trzymać języka za zębami.
Po
kilku minutach doszłam do wniosku, że powinnam go przeprosić. Wstałam z łóżka i
wybrałam komplet czystych ciuchów. Krótkie szorty, czarna bokserka i conversy.
Uczesałam włosy w kok i z nadzieją, że chłopcy będą w kuchni, zeszłam na dół.
Po drodze myślałam, co mu powiedzieć. To, że bym powiedziała, że jestem suką,
pogorszyłoby sytuację. On nienawidził, gdy tak o sobie mówiłam, ale jak mam określić
osobę, w dodatku siebie, która zdradza własną przyjaciółkę?
Weszłam
do kuchni, gdzie siedziała cała piątka i jadła kanapki. Uśmiechnęłam się do
nich. Pomimo że mnie nienawidzili, ja ich naprawdę polubiłam. Piątka idiotów w
pozytywnych znaczeniu.
-Dzień
dobry.- przywitałam się ze wszystkimi. Nikt mi nie odpowiedział… nawet Louis.
Zabolało. Oparłam się tyłem o blat i skrzyżowałam ręce na piersi.
Zanim
tutaj weszłam, wszyscy ze sobą rozmawiali, ale zawsze, gdy ja się pojawiam w
pobliżu, całe towarzystwo milknie.
-Uhm…
przyjdziecie na wieczór? Zrobię spaghetti… jeśli chcecie.- ponownie popatrzyłam
na chłopców. Czekałam na jakąkolwiek reakcję. Nic, cisza. Westchnęłam i nalałam
sobie soku pomarańczowego. Niestety, niefortunnie postawiłam szkło i runęło na
ziemię przy okazji robiąc na płytkach pomarańczową plamę. Zasłoniłam dłonią
usta. Słyszałam tylko cichy chichot. Nie mogłam uwierzyć.
-Mogłabyś
bardziej uważać…- warknął Zayn.
-Ja…
przepraszam… naprawdę, nie chciałam.- wyszeptałam, zbierając odłamki szkła.
Kolejne nieszczęście. Złapałam kawałek szklanki, tak, że na mojej dłoni
pojawiła się czerwona kreska, a po chwili wypłynęła z niej krew. Syknęłam i zaczęłam
wysysać ją. Nie wiem ile bym tam stała, ale na „pomoc” przyszedł mi Louis,
pozbierał resztę szkła.
-Idź
na górę, zaraz przyjdę- oznajmił chłodno, nie patrząc na mnie. Skinęłam głową i
za rozkazem chłopaka, ruszyłam do pokoju. Po drodze rozpłakałam się. Zapomniałam
o ranie na dłoni i wytarłam słone łzy właśnie nią.
-Cholera!-
jęknęłam. Szczypało i to jak! Ruszyłam do łazienki, która miała wejście od naszego pokoju. Mojego i Louisa.
Usiadłam na desce od toalety i zaczęłam łkać. Po kilku minutach zobaczyłam w
wejściu Lou.
-Wszystko
w porządku?- zapytał, oglądając ranę. Nie odpowiedziałam mu, nie potrafiłam.
Podniósł mnie i obmył dłoń zimną wodą. Następnie wyjął z szafki plaster. Wytarł
najpierw ręcznikiem rękę i dopiero go przykleił. Właśnie miał wychodzić, kiedy
złapałam go za dłoń.
-Louis.
Przepraszam.- kiedy chłopak odwrócił się w moją stronę, schowałam twarz w
dłoniach.- Ja naprawdę nie chciałam.- nie mogłam na niego spojrzeć, bałam się.
Dopiero po chwili poczułam jego ciepłe dłonie na moich nadgarstkach. Oderwałam dłonie
od oczu i spojrzałam na niego. Stał, nie odzywał się.
-Okay,
[T.I]. Nic się nie stało.- westchnął, odgarniając moje włosy z oczu.
-Jestem
zimną suką, Louis.- pokręciłam głową.
-Nie
jesteś. Kocham Cię, skarbie. Tylko proszę… czasem myśl, co chcesz powiedzieć.
Niekiedy to boli.- westchnął, przytulając mnie do siebie. Przytuliłam się do
niego, szlochając.- Musze jechać, słońce. Nie myśl o tym, stało się i czasu nie
cofniesz.
-Kocham
cię, Louis.- powiedziałam, wdychając jego perfumy. Chłopak odsunął mnie od
siebie. Wyszliśmy z łazienki. Tommo pocałował mnie na pożegnanie i wyszedł.
Następnie słyszałam tylko odpalanie silnika, gdy odjeżdżali. Dopiero, gdy
chłopcy zniknęli z mojego pola widzenia, zeszłam na dół, do salonu. Kiedy już
tam byłam, włączyłam telewizję. Nagle poczułam wibracje w tylnej kieszeni.
-Halo?- zaczęłam rozmowę.
-Cześć, [T.I]!- rozpoznam ten głos nawet
na końcu sklepu… [I.T.P]
-[I.T.P]? Cześć.- przywitałam się
chłodno.
-Co słychać w Londynie?
Co u chłopców?
-Och, wszystko
wspaniale. Trzydzieści stopni na zewnątrz, gorąco jak nie wiem… a u chłopców… w
zasadzie nie wiem. Pojechali na wywiad.- z wielką chęcią rozłączyłabym się, ale nie mogę…
po prostu to nie wchodzi w grę.
-To się cieszę. Mam
nadzieję, że u Louisa jeszcze wszystko okay, tak?- wiedziałam! Po prostu
wiedziałam, że i oto zapyta.
-Uhm… tak. Wszystko
gra.-
zacisnęłam zęby. Chciałabym jej wszystko powiedzieć, ale to by złamało jej
serce. Nie wybaczyłaby mi tego.
-Cieszę się, że zajmuje
się tobą. Naprawdę, jestem mu wdzięczna. Czuję się za ciebie odpowiedzialna,
nie mam pojęcia, co bym zrobiła, gdyby coś ci się stało. Nawet jeśli mamy po
tyle samo lat. Louis jest kochany, naprawdę… A ty? Znalazłaś kogoś dla siebie?- zapytała. Ona mnie
kiedyś do zawału doprowadzi. Jak ona może mi to robić?
-Ja? Nie, nie… jestem
sama, ale to nie szkodzi. Nie przeszkadza mi to.- po policzku zaczęły
spływać mi krople łez, po raz kolejny w tym dniu.
-Jak wrócę, obiecuję,
idziemy na poszukiwanie odpowiedniego faceta dla ciebie.- dodała zadowolona.
Gdyby tylko wiedziała…- Uhm, [T.I]?Musze
kończyć. Przepraszam, zadzwonię później. Do usłyszenia, kochanie!- szybko
zakończyłam rozmowę i rzuciłam komórkę na sofę.
Coraz
bardziej przekonywałam się do tego, że jestem najgorszą przyjaciółka, jaką
tylko można mieć. Wzięłam aparat do ręki, wyłączyłam telewizję i pobiegłam do
pokoju. Płacząc, wyciągnęłam walizkę spod łóżka i zaczęłam wkładać do niej moje
rzeczy. Wszystkie ubrania, które były w szafie, szufladach i szafkach. Kiedy
skończyłam, rozejrzałam się w celu znalezienia jakiejś kartki. Zauważyłam
notatnik na biurku. Otworzyłam na pierwszej lepszej stronie, wyjęłam długopis z
szuflady i zaczęłam pisać. Niestarannie, ale to przez te łzy.
„Przepraszam, Louis. Nie
mogę już dłużej wytrzymać. [I.T.P] jest wspaniała, nie zasługuje na to. Weszłam
do Waszego życia bezpodstawnie, teraz muszę z niego wyjść. Kocham Cię, nigdy
Cię nie zapomnę. Mam nadzieję, że chłopcy Mi kiedyś wybaczą.
xx”
Wyrwałam
tę kartkę i położyłam ją na łóżku. Wiedziałam, że gdy Tommo przyjdzie, od razu
rzuci się na łóżko… chwyciłam walizkę i wyszłam z pokoju. Założyłam na nos
okulary i wzięłam głęboki oddech. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi na klucz, po
czym położyłam je pod wycieraczkę, czyli tam, gdzie zawsze je zostawiałam.
Skierowałam
się w stronę przystanku, nie miałam pojęcia, gdzie pojadę. Wyjęłam z kieszeni telefon,
wyjęłam z niego baterię oraz kartę SIM. Spojrzałam na nią ostatni raz, zgięłam
na pół i rzuciłam w krzaki. Nie chciałam mieć już nic wspólnego z tym życiem,
chciałam zacząć od nowa.
~*~
W tak krótkim czasie macie kolejny imagin, tym razem z Louisem. Sądzę, że jest d o b r y. Pierwszy raz w życiu tak sądzę :D. Napisałam go w godzinę, bo miałam wenę. Także... ENJOY.
Aha! Mam prośbę. Proszę, nie myślcie, że ja tak widzę Louisa. Nieprawda, wiem, że on nie zdradza, nie postąpiłby tak, ale to jest tylko imagin : ).
Tyle ode mnie : ). I jeszcze jedno, jeśli czytasz tego imagina, proszę, skomentuj, powiedz, co o nim sądzisz, to dla mnie bardzo ważne. xx