-[T.I] nie bądź smutna!- zawołał sześcioletni Harry,
widząc czteroletnią mnie w kącie.- Będę kochał cię tak samo mocno jak do tej
poly! Będziesz moją księźnicką, dobla?- podszedł do mnie i mocno mnie
przytulił.- A ja będę twoim księciem na lumaku czy czymś.- mruknął, drapiąc się
po głowie. Uniosłam wzrok znad podłogi, patrząc w jego zielone tęczówki.-
Plose, nie płacz. Będę cię odwiedzał.
-Będę tęskniła, Haly.-
mruknęłam, wycierając dłonią łzy z policzka.
To był cios dla osóbki, która straciła rodziców
w wypadku, a teraz miało się stać to samo, jednak z jej najlepszym
przyjacielem.
Pomimo rocznej znajomości, bardzo się zżyliśmy z
Harrym. W roku 1998 trafiłam do domu dziecka, moi rodzice zginęli w wypadku
samochodowym. Wracali od babci, która coraz gorzej źle się czuła, niestety, gdy
chcieli wyminąć autobus, rozpędzony tir, jadący znad przeciwka, nie zdążył
wyhamować, wgniótł auto rodziców w drzewo, zginęli na miejscu. Babcia zmarła
kilka tygodni później, po jej stracie, nikt nie chciał się mną zająć, więc
wylądowałam w domu dziecka. Z tego, co wiem, Harry przebywał tutaj od
urodzenia, jego biologiczna matka była bardzo młoda, nie chciała obciążać
rodziny, więc oddała je tutaj.
Tak, Harry i ja bardzo się zaprzyjaźniliśmy,
pomimo dwóch lat różnicy, dogadywaliśmy się ze sobą, więc wiadomość o tym, że
pewna rodzina chciała go zaadoptować była dla mnie szokiem. Przez kilka dni
chodziłam załamana, a Harrym na każdym kroku mnie pocieszał, że mi też się
ułoży, a do tej pory będzie mnie odwiedzał i dzwonił.
Po miesiącu, od tamtej wiadomości, rodzina
zabrała małego kędzierzawego ze sobą, a ja zostałam sama jak palec. Już nie
miałam do kogo się odezwać, pomimo kilkudziesięciu dzieci w ośrodku. Z żadnym
tak się nie dogadywałam jak z nim.
W domu dziecka zostałam do osiemnastego roku
życia, żadna rodzina mnie nie chciała zaadoptować. Chociaż nie… było takie
jedno małżeństwo, starali się o dziecko, jednak diagnoza była jedna: nie
możecie mieć dzieci i to pani wina. Podobno im się spodobałam, ale gdy
dyrektorka powiedziała im o moich problemach, czyli o tym, że jestem zamknięta
w sobie i trudno jest mi się otworzyć- zrezygnowali. Aczkolwiek nie przejęłam się
tym zbytnio, nie spodobali mi się już na pierwszym spotkaniu, byli tacy…
dziwni. Jakby chcieli dziecko, bo tak wygląda typowa rodzina, nie dlatego, że
chcą je wychować, nie podobało mi się to i już.
W wieku osiemnastu lat wyszłam z domu dziecka i
zaczęłam szukać pracy, musiałam sobie ułożyć życie. Byłam w Londynie sama, zero
przyjaciół, zero znajomości. Tak, Harry nie odzywał się od tamtego odejścia, to
przykre, bo jako czterolatka zaufałam mu i wierzyłam, że dotrzyma słowa,
niestety się myliłam.
-Hej, Cassie.- przywitałam się ze swoją
współlokatorką.
-Cześć,
[T.I]. Jak w pracy?- zapytała, wiedząc, że nienawidzę rozpoczynać tego tematu.
-Głupio
pytasz.- mruknęłam, zdejmując z siebie kurtkę.- Do dupy, czemu, gdy chcę
znaleźć inną robotę, nigdzie nic nie ma albo mnie nie chcą.- westchnęłam,
siadając na krześle w kuchni.
-Hej,
skarbie, nie przejmuj się.- postawiła przede mną mój ulubiony kubek z herbatą w
środku.- Po prostu jesteś dla nich za dobra.- zachichotała, siadając obok.
Wywróciłam oczami i wymieszałam napój łyżeczką.- Ale spokojnie, mam dla ciebie
niespodziankę.- oznajmiła podekscytowana.
-Huh?
Jaką?- oderwałam wzrok od kubka i spojrzałam na koleżankę.
-Pamiętasz
moją koleżankę, Penny? Ta, co była z nami na imprezie tydzień temu.
-Tak,
tak.- skinęłam głową. Swoją drogą, Penny była piękną dziewiętnastolatką,
bogatą, ale piękną.
-Prosiłam
ją, że gdyby miała jakąś propozycję o pracę… cokolwiek, miała mi dać znać.-
przegryzła wargę, stukając palcami o blat stołu.
-Tak,
nie przedłużaj, mów o co chodzi.- zaśmiałam się i upiłam łyk herbaty.
-Jest
wolny etat. Jej ojciec jest jakąś ważną szychą w branży muzycznej, nie pytałam
o szczegóły, ale jest ogłoszenie, że pewien piosenkarz szuka pomocy domowej.
-I
co w związku z tym?
-To,
że płacą dziesięć dolarów za godzinę, a to prawie dwa razy więcej niż w
kawiarni, w której pracujesz.- westchnęła cicho.- Zresztą, hello! Pewien piosenkarz. Którego słowa w tym
wyrażeniu nie rozumiesz?- pokręciła głową.
-I
właśnie to mi przeszkadza. Przepraszam bardzo, ale nie mam zamiaru być jego
służącą.- westchnęłam, pijąc herbatę.
-Kochanie,
Penny mi wytłumaczyła, że masz się zajmować jego domem, podlewanie kwiatków,
starcie kurzów… jego nie będzie, koncertuje. Proszę, chociaż spróbuj.- chwyciła
moje dłonie, gładząc je.
-Dobrze.-
jęknęłam- Ale nic z tego nie wyjdzie, jestem tego pewna.
-Kocham
cię. Zadzwonię do niej i umówię was.- Cassie zerwała się z miejsca, biegnąc do
salonu po telefon.
Na to spotkanie szłam jak na ścięcie
głowy, to był pierwszy dzień w nowej pracy. Czułam się dziwnie, bo do tej pory
nie wiedziałam, czyj jest ten dom. Był ogromny. Basen z tyłu, ogromny ogród,
pole do koszykówki i siatkówki… żałowałam, że nie wzięłam ze sobą GPS. Wszystko
było takie idealne, każdy milimetr. Widać było, że urządzał to profesjonalista
i to za jakie pieniądze. Ściany z marmuru, podłoga błyszcząca, jak w jakimś
zamku. Stare, brązowe meble, które nadawały temu mieszkaniu uroku. Coś jak
uczelnia w Hogwardzie, wszystko było takie tajemnicze, ogromna biblioteka z
drabiną, schody z dwóch stron, a nad każdym stopniem na ścianie były powieszone
różne platynowe płyty.
Wielka jadalnia, kuchnia, osiem
salonów, cztery łazienki, pokój gier, trzy sypialnie, mała salka kinowa i mini
studio. Tak wyglądała willa, jak później się dowiedziałam, Harry’ego Styles’a.
Och, tak. Ten Harry Styles z One Direction, niestety, ani razu go nie
widziałam, podobno miał trasę z zespołem, było mi to na rękę, bo nikt nie
panoszył się mi pod nogami i mogłam wykonywać swoją robotę.
Czwarty lipca był kolejnym dniem, w
którym pracowałam u pana Styles’a. Jak zwykle, sprzątałam pierwsze piętro. Od
łazienki po salkę kinową. Kiedy skończyłam czyścić jedną z sypialń, przyszedł
czas na mini-studio, wzięłam do ręki szmatkę i płyn, po czym weszłam do środka,
zaczęłam od czyszczenia gitar, mężczyzna, który tłumaczył mi na początku, co
trzeba i jak czyścić, pokierował mnie nawet, jak mam się obchodzić z
instrumentami. Kiedy skończyłam odkurzać gitary, przyszedł czas na wielki
fortepian, który stał na środku pomieszczenia. Nie chwaląc się, kiedyś potrafiłam
zagrać parę piosenek, nauczyła mnie Cassie. Nigdy wcześniej mnie nie korciło,
by usiąść do niego w domu Harry’ego, ale wtedy zastanawiałam się, czy jednak
coś jeszcze pamiętam. Odstawiłam środki czyszczące na bok i usiadłam na
krzesełku. Wypuściłam powietrze i nacisnęłam delikatnie klawisz.
-Brzmi
tak samo pięknie.- wyszeptałam sama do siebie. Uśmiechnęłam się pod nosem i
zaczęłam grać piosenkę „Skinny love” z repertuaru Birdy. Byłam w połowie
piosenki, gdy usłyszałam za sobą głos.
-Tutaj
jesteś.- jego głos był głęboki. Odsunęłam dłonie z przycisków.
-Ja…
przepraszam, naprawdę… ja nie chciałam.- zaczęłam plątać się w słowach.
-Hej,
spokojnie.- zaśmiał się melodyjnie, wchodząc głębiej.
-
Nie jestem zły. W zasadzie się cieszę, kupiłem go rok temu, ale w zasadzie nie
wiem czemu… sam nie umiem grać.- mruknął. Wciąż nie widziałam jego twarzy.
Bałam się odwrócić. – Dobrze, że w końcu teraz ktoś z niego skorzystał.-
zaśmiał się ponownie.- Swoją drogą, ładnie grasz.
-Ja…-
wyszeptałam.- Dziękuję.- wstałam z miejsca i wraz z pozostawionymi na boku
środkami, ruszyłam do wyjścia.
-Przepraszam,
że cię wystraszyłem. Tak, powinno mnie tu nie być, ale odwołali nam próbę, a
chłopaki poszli coś zjeść… ja nie miałem ochoty, naprawdę, wybacz.
-Jest
okay.- wyszeptałam, idąc ze spuszczonym wzrokiem. Wyszłam z pokoju, ruszając do
kolejnego pomieszczenia.
-No
przestań.- jęknął.- W końcu mam okazję cię poznać, a ty mnie olewasz.- chłopak
tupnął nogą, co mnie troszkę rozbawiło. Sądziłam, że będzie naburmuszoną
gwiazdką, która rozstawia wszystkich po kątach.- Ej, boisz się na mnie patrzeć?
Jestem aż tak brzydki?- westchnął.
-Nie.-
zachichotałam.- po prostu próbuję jak najbardziej skupić się na robocie.- weszłam
do salki kinowej.
-Powinnaś
się słuchać szefa, prawda?- zapytał ni stąd ni zowąd.
-Tak,
słucham się.
-Więc…
jako twój szef, rozkazuję ci przestać pracować, spojrzeć na mnie i przywitać
się, jak z normalną osobą. A co? Jak szaleć to szaleć. No chyba, że unikasz
każdego wzroku.- wymruczał ostatnie zdanie. Zaśmiałam się, wyszłam z pokoju i
spojrzałam na chłopaka. Wysoki, kędzierzawy chłopak z czarującym uśmiechem,
jednym słowem- ideał. Przyglądając się mu, uśmiechnęłam się.- No co? Już
lepiej?- wyszczerzył rządek swoich ząbków.- No co?- zachichotał, widząc, jak
ciągle się uśmiecham.- Najpierw nie masz zamiaru na mnie patrzeć, a teraz się
uśmiechasz. Jesteś dziwna, kimkolwiek jesteś.
-[T.I].-
podałam mu dłoń.- Żadna kimkolwiek.-
tym razem chłopak się uśmiechnął.
-To
zabawne, moja przyjaciółka miała tak na imię i była naprawdę do ciebie podobna.
-Była?-
wzięłam do ręki szmatkę i przetarłam nią balustradę.
-Tak,
straciłem z nią kontakt.- wzruszył ramionami.- Ale nie chcę cię przynudzać. Mam
nadzieję, że wytrzymasz ze mną pod jednym dachem? Spokojnie, spróbuję ci nie
przeszkadzać.- zachichotał.
-To
pana dom.- uśmiechnęłam się.
-Jaki
tam pan. Harry jestem.- odwzajemnił uśmiech.
-Wiem.-prychnęłam
pod nosem.
-Och
tak. Głupi ja. Kto mnie nie zna.- westchnął ciężko.
-Nie
wiem, ale znam cię aż za dobrze, Harry.
-Directioner?-
zapytał zdziwiony.- Myślałem, że mój menadżer jednak znalazł kogoś…
-Nie,
Harry… nie mogę uwierzyć, że mnie nie poznajesz.- westchnęłam, schodząc po
schodach.
-Czekaj,
robi się niezręcznie… jesteś jakimś moim psychofanem czy coś?- mruknął.
Zaśmiałam się gorzko.
-[T.I]
[T.N], mówi ci to coś?- westchnęłam.- Zresztą… nieważne.- mruknęłam.- No cóż,
jak na dzisiaj skończyłam. Przyjdę pojutrze.- odstawiłam wszystko do łazienki i
ruszyłam na dół, chłopak nie odzywał się ani słowem, dopiero, gdy byłam już na
parterze zaczął.
-Przepraszam.-
mruknął.- Naprawdę… nawet nie wiesz, jak mi głupio. Tylko powiedz jedną rzecz…
chciałaś tę pracę, by złapać ze mną jakikolwiek kontakt? Po tylu latach?
-Harry,
za kogo ty mnie masz? Oczywiście, że nie! Nie miałem pojęcia, czyim domem mam
się zajmować.- wyszeptałam. Harry schował twarz w dłoniach, jednak po chwili
poszedł do mnie i mocno mnie przytulił.- [T.I], byłem głupi. Ale proszę,
wysłuchaj mnie. Ludzie się zmieniają, ty też. Jesteś taka piękna. Tak bardzo
wydoroślałaś. Zostań chociaż na trochę. Chcę ci wszystko wytłumaczyć.- pokręcił
głową. Zdjęłam z nóg buty i ruszyłam za chłopakiem.
-Powiedz, czemu przez taki kawał
czasu się nie odzywałeś?- wyszeptałam, próbując opanować głos.
-Bardzo
chciałem, ale nie miałem jak. Nie miałem żadnego numeru, kompletnie nic.-
chłopak położył dłonie na moich kolanach i pogładził je.- Proszę, [T.I]. Wybacz
mi, wiesz, że nie było by dnia, żebym o tobie nie myślał? Poważnie. Zawsze
przypominałem sobie nasze zabawy w domu dziecka.- zachichotał.- Proszę. Miałaś
nie być smutna.- podniósł moją głowę za podbródek.- Dla swojego księcia.-
wyszeptał.- Kocham cię tak samo mocno jak wtedy.
-Harry,
naprawdę do pamiętasz?- wyszeptałam prawie bezdźwięcznie.
-Jakbym
mógł zapomnieć, księżniczko.- pokręcił głową. Przybliżyłam się do niego i mocno
się w niego wtuliłam.- Teraz już masz swojego księcia, który już nigdy cię nie
zostawi.- wyszeptał prosto w moje ucho, po czym musnął mój czubek głowy, nie
wypuszczając z uścisku.
~*~*~*~*~*~*~*~Ten imagin mi się jakoś specjalnie nie podoba, ale pod tamtym było 11 komentarzy, więc wstawiam z Harrym. Nie wiem, kiedy będzie następny, muszę znaleźć jakiś pomysł haha.
10 komentarzy=kolejny imagin.
kocham was ♥
Wspaniały ;3
OdpowiedzUsuńjest piękny sioostra, taki uroczy ♥
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńbooski jest !! strasznie miło się go czytało xx
OdpowiedzUsuń@kika1613 <-- mój tt ;D
ZAJEBISTY *O*
OdpowiedzUsuńcudowny :)
OdpowiedzUsuńfajny !!!!!
OdpowiedzUsuńjejki cudowny ! Chcemy kolejną część tego imaginu ! *.*
OdpowiedzUsuńpiękny ♥
OdpowiedzUsuńaww ,słodki imagin ;)
OdpowiedzUsuńdenjwidncdnjkd nie czytałam poprzedniego ale przeczytałam ten i jest świetny *.* matko jak ty zajebiaszcze piszesz jeej xx <3 !!
OdpowiedzUsuńdfhceubgcbygc ! Cooo ??? Sądzisz że ci nie wyszedł ? Jest wspaniały <333 I to jeszcze z Harry'm <3 Awwww ... Piękny ! <33
OdpowiedzUsuń